tak więc, jestem chłopakiem szczupłym (i to ten problem). Znaczy barki niby mam, jakiś tam biceps jest, ale to bardziej od pracy. Zaczne od początku. Jakieś 6 lat temu ostro ćwiczyłem Le Parkour, trwało to jakieś 4 lata ćwiczącz ziomkami wręcz codziennie, ćwieczenia siłowe, równowaga, skoki w dal i tak dalej i dalej, mianowicie wtedy jak na swój wiek wyglądałem dobrze, wyrzeźbione twarde mieśnie. Na dzień dzisiejszy zostały mi przedramienia z tamtych lat, żylaste.. Ziomki co ćwiczą już wiele lat zazdroszczą rąk, ja się tam nie ciesze bo jak to wygląda, przedramie jak chłopaki z bojówki a biceps jak 22 letni lamus. Mówię dość, trzeba wyglądać jak człowiek, trzeba zmienić siebie i szukam pomocy, ale nie typu ` pij wodę z parówek to przytyjesz.. Czasem poszedłem na siłownie, grałem w kosza w klubie dobrze nam szło, zdobywaliśmy puchary, ciężko ćwiczyliśmy.. dziś pracuje na 4 brygady (ranki nocki popki każdego po 4 dni z rzędu) więc nie mogę powiedzieć że mogę sobie zrobić diete i się ściśle jej trzymać bo np w nocy nie potrafię jeść.. znaczy już lepiej bo to kwestia przyzwyczzajenia, staram się co 1,5/2 h zjeść jedną z 5/6 bułek które biorę do roboty. W każdej ser, szynka sałata, ogórek, pomidor, czasami pasztet, jakaś pasta jajeczna (dziewczyna świetne robi) na porze i to w sumie tyle. Czasem wezme jakiś ryż z kurczakiem plus 3 bułki ( chłopaki mówią że chleb do roboty muszę mieć) = prawda, lubię jeść i jem ale jakoś nie tyje (pewnie nie jem tego co powinienem) . W domu wiadomo obiad na grubo, zjem odczekam z 2 h i znowu coś jem, bułkę, jakieś płatki z mlekiem( poł litra mleka znika), z mięs na ogół jadłem tylko i wyłącznie kurczaka albo mięso mielone, teraz jadam np mięso na gulasz, karkówkę, kiedyś miałem obrzydzenia z dzieciństwa i jakoś wolałem chude mięsko teraz nie ma co wybrzydzać jem prawię wszystkie mięsa, ryb nie jadam- wogóle, czasem pangę ale jaka to ryba hehe. Problem jest w tym że nie jadam śniadań a przynajmniej żadko, np mam na 6 rano, wstaje 4:30/40 ogarniam się (wc i te sprawy) czasem zjem bułkę czy płatki z mlekiem ale nie zawsze (nie mogę jeść tak z rana nie dobrze mi poprostu) na 5:40 jestem na zakładzie i wtedy zjem bułkę (jedną z 7 bo na rano zawsze więcej jem), wrócę na obiad i jest gitara jest czas żeby zjeść na spokojnie, jak mam popkę to wstanę koło 12 i zjem owszem nawet sporo się zdaża, obiadek i do roboty. wrócę to już raczej nie jadam tylko idę spać, na noc to wiadomo wracam o o 6:30 to idę spać i potrafię spać nawet do 15wstaje i jem obiad potem jakieś przekąski i do roboty tak więc kolorowo nie jest.. Właśnie zamówiłem sobie gainera , ziomki mówili że to będzie na tą chwilę dla mnie najlepszą rzęczą- nie jakieś kreatyny, białka.. Zamówiłem 1,2 kg więc na start da radę myślę, potem coś większego.
napisałem się nieźle hehe :) opisałem całą sytuację? a na siłownie nie chodzę, ale ćwiczę 9 kg obciązeniem i pompki no i pracy (pracuje przy szybach przednich samochodowych) pracuje na ssawkach więc jak i tak nimi rzucam to robię to tak jakbym ćwiczył sztangą coś takiego (400 szyb w h i tak każdą z nich macham) uparłem się i muszę przytyć wziaść się za siebie.
Pomóżcie, co w mojej sytuacji robić? Może ktoś potrafi rospisać mi dietę co i ile jeść i kiedy? może np po nockach ustawię sobie budzik wstanę zjem i dalej kinono?
mam nadzieje że nie będzie hejtu po mnie ;)
dzięki za uwagę, jeśli wiesz jak pomóc to napisz coś, jakieś pomysły zawsze się przydadzą dlatego tu piszę :) Piona !