Nogi mocno dostały ale ramiona i ręce również zmęczone. Ścięgna i stawy po paru dniach dawały znać o sobie ale poszły w ruch maści i było ok ;p Ogólnie ostatnie przygotowania i ćwiczenia dały radę, nogi powiedzmy, że były przygotowane na taki wysiłek. Oprócz paru otarć, stłuczeń i spalonej przez słońce skóry wyszedłem bez szwanku ;) .
Wrócę do tematu ;) Mimo wcinania od 5000 do 7000 kcal dziennie, waga jak na razie spadła o niecały kilogram ale jestem jeszcze mocno opuchnięty i zapewne po paru dniach jeszcze trochę spadnie. W większości dieta oparta na niezdrowych węglach i tłuszczach. Białka niestety od 60 do 100 g dziennie oprócz dni regeneracyjnych w których białka weszło sporo. Co do wagi to tragedii nie ma, lecz okaże się po ćwiczeniach o ile spadła siła i co za tym idzie ile mięśnia zostało spalone. Pod koniec tygodnia przećwiczę górę, a nogom dam jeszcze odpocząć, niech ścięgna, stawy, mięśnie dojdą do siebie ;p
Wkleję jeszcze zdjęcie pewnego żarełka, które sobie upatrzyłem i w dniach spędzonych na regeneracji starałem się wcinać w okolicznym barze. Na zdjęciu nie widać ogromu ale kotlet jest zrobiony z 0,5 kg wołowiny i burger był naprawdę sporych rozmiarów na uzupełnienie białeczka w sam raz :)
Kacper