Od połowy listopada byłam na diecie redukcyjnej, zeszłam z ok. 69 kg do 59 kg przy wzroście 171 (redukcja BF z 26% do ok 20%). Obecnie, pomimo faktu, iż do wymarzonej sylwetki jeszcze mi trochę brakuje, w związku z tym, iż waga przestała spadać, planuję rozpocząć reverse i potem wrócić jeszcze na 1-2 mies. redukcji za ok. 2 miesiące. Zaczynam planować reverse diet, który chciałabym wdrożyć od przyszłego tygodnia.
Obecna dieta:
DT 1700 kcal, białko 2,5g/kg (150 g), tłuszcze 1g/kg (60 g), węgle 2,3g/kg (140 g)
DNT 1200 kcal, białko 2g/kg (120 g), tłuszcze 0,7g/kg (45 g), węgle 1,3g/kg (80 g)
Suplementacja: BCAA, Olimp thermo stim, ZMA, whey
Trening 3x w tyg, 15 min rozgrzewka (bieg), TS, 40 min cardio
Zastanawiam się nad następnymi krokami - wiadomo, celem jest stopniowe zwiększanie bilansu przy zminimalizowanym (optymalnie całkowitym braku) wzroście tkanki tluszczowej. Mój pomysł to odstawienie spalacza, dodawanie w jednym tyg. 100 kcal do bilansu dziennego (i tutaj mam dylemat, czy tylko z węgli? czy np. w DNT najpierw z białka i tłuszczy do poziomu B 2,5g/kg i T 1g/kg, resztę dobijać węglami?), w następnym skracanie cardio o 5-7 min - i tak na przemian 8 tyg aż do poziomu 1600 DNT kcal/2100 DT kcal. Na koniec maja mam zaplanowany tygodniowy urlop - pewnie skończy się większym lub mniejszym "cheat weekiem". Po urlopie powrót do obecnych wartości i próba ścięcia jeszcze 2-3% BF.
Co o tym myślicie? Wydaje mi się, że nie ma sensu ciągnąć redukcji, skoro organizm już wyraźnie nie reaguje na nawet bardzo niską podaż kalorii, a skutki uboczne redukcji - spadek jakości snu, libido - coraz bardziej odczuwalne.
Będę wdzięczna za wszelkie sugestie.
Pozdrawiam,
madison