Otóż po kilku latach siłowni, ze zdrowym jedzeniem ale bez liczenia kalorii,
ze względu na bardzo oporny tłuszcz
zacząłem liczyć kalorię, obcinać węgle i podwyższać tłuszcze.
Słynna dieta niskowęglowodanowa.
Przez 2 miesiące schodziłem sukcesywnie z węglami do momentu 60-80 gr dziennie.
Co prawda, wytrzymałość na treningach wzrosła znacząco, ale dzień kończył się dla mnie o godzinie 13stej. (a ćwiczę rano)
Mój mózg dostawał po tej godzinie szoku.
Ludzie piszą o procesie "adaptacyjnym", mnie ten proces o mały włos nie zaprowadził prosto do psychiatry.
Motywacja, chęć życia, KONCENTRACJA równa zero.
Zaczynałem czuć autentycznie swój mózg, analiza czegokolwiek była niemożliwa.
Trochę tak, jakby odcięło mi wszystkie funkcję kreatywne w mózgu - funkcjonowałem, nic poza tym.
Szukałem porady psychologicznej, kawa, kofeina, nic nie pomagało. Umawiałem się już na badania mózgu.
Wystarczyły 4 dni na poziomie około 60 węgli dziennie, i do dzisiaj kuruję swój mózg CUKRAMI.
Tak jak wcześniej nie jadłem w ogóle słodyczy, przez tydzień wcinam dzień w dzień cukier w postaci słodyczy i czuję, jak powoli powracam do życia.
Przeglądając różne historie "adaptacyjne", nie zauważyłem tak drastycznej przemiany, więc pytanie,
czy może to być jakaś choroba ? np. cukrzyca ? którą tutaj wykryłem ?
lub
co też możliwe, czy obciąłem po prostu za mocno generalny bilans kaloryczny ?
(trening codziennie, praca siedząca/kreatywna W:60, B:160, T:110 - 185cm, około 78 wagi.