Jestem lakto-owo-wege. Prowadzę zajęcia aerobiku 3 razy w tygodniu po 2 h (miedzy treningami 1,5 h przerwy). Zarówno w dni treningowe jak i nietreningowe jem tak samo. Przykładowo wyglada to tak
6.15 jabłko (220gr)+kromka wasy
8.00 jogurt jogobella ligth (150gr)+kromka pieczywa pełnoziarnist. żytniego(40 gr)+kawa z duzą iloscia chudego mleka (100gr)
11.00-12.00 owoce: np jabłko 220gr+gruszka 200gr
15.30 serek wiejski light (150gr) + biały ser chudy 100gr(lub nie) + dużo papryki, pomidorków, ogóreczek + kawa z mlekiem
16.45-17.45 trening w miarę spokojny
18.00 pół, czasem cały owoc (200gr)
19.00-20.00 trening (agresywniejszy, ale bez przesady)
21.00 omlet z 3 białek i pół żółtka + warzywa (np. pomidor, pieczarki, papryczka, brukselka) lub omlet z 2 białek + szklanka cienkiego kakao.
I tu podjadam trochę suszonych śliwek, bądź moreli, lub 30 gr mleka w proszku. No wychodzi mi około 1200 kcal dziennie. Wydaje mi sie, ze przy moim wzroście i wadze to wystarczające. Na wiecej nawet nie mam ochoty, a muszę przyznać, że jem od razu jak poczuje głód (nic bardzie gorszego w życiu)Słodyczy bardzo unikam, choć czasem zjem landrynkę.Ale martwie sie czy nie robie sobie krzywdy. No bo w weekend wyglada to tak:
9.00 kromka pieczywa pełnoziarnist żyt. z białym serkiem, badź jogurtem + +często kakao
od 11.00-13.00 jem owoce (śliwki, jabłka)do syta
15-16.00 makaron sojowy, bądź razowy, bądź ryż z warzywami (duzo)+ parmezan, lub jakiś inny pleśniowy serek, warzywa do syta(np. brokuły kalafior cukinia fasolka szparagowa)
20-21 skuszę się na kolejne owoce, i oczywiście kakao, bądź serek wiejski
do tego znów podjadam owoce suszone i niestety 1-2 drinki
Zasypiam zawsze z pełnym brzuchem, więc te weekendy są obfite. Więc czy nie powinnam jeść więcej w ciągu tygodnia aby przypadkiem tak drastycznie nie przybierało mi po weekendach. I to nie jest tylko zebrana woda.
Proszę, nie piszcie mi czego powinnam jeść wiecej a czego mniej, bo wiem, ze za dużo w mojej diecie eglowodanów prostych (laktoza i fruktoza), ale nic innego mi nie smakuje(oczywiście prócz słodyczy, na które sobie nie pozwalam), a po owocach nie chce mi sie pić.
Oczywiście twierdze, ze jem sporo, bo praktycznie cały czas. Ale rodzina mnie dreczy, więc i ja zaczynam fiksować i sie matrwić