Chodze na mma i na siłkę i mój problem polega na tym że mam straszne zakwasy w mięśniach po siłce i czasem zwyczajnie nie ma sensu iśc na MMA(trening na nast dzień) bo jestem tak pospinany że dostaje cały czas w morde a ciosy wykonuje jak kukła bo kłuje mnie całe ramie albo klata etc .
Pon. MMA
Wt. MMA
Śr. Siłownia (Plecy, biceps)
Czw. MMA
Pt. Siłownia (Barki + nogi)/MMA - tu jest najgorzej bo są sparingi i jak mocno zrobie barki to wpierd*ol gwarantowany xd
Sob.
Nd. Siłownia( Klata tric)
Moje pytanie polega na tym czy mieć to w dupie i po prostu wbijać na mate i nie przejmować się że idzie ch**owo(bo w sumie jak jestem zmęczony to albo op****** od trenera albo zwyczajnie dostaje wycisk), albo chodzić na siłkę po MMA(kiedyś tak robiłem ale ćwicze na mase i w sumie stałem w miejscu a teraz jakoś to idzie. W sumie skłaniałbym sie zeby ćwiczyć po MMA bo teraz to jest katorga jak mnie kłuje cała klata i od zakwasu czasem mi ręce zblokuje że pompki nie moge zrobić a trener podchodzi i dre morde na mnie że sie nie przykładam. Czy to ze zrobie siłke po mma ma jakies znaczenie? Na silke chodze 2 lata juz i w sumie odkad zacząlem chodzic na mma to mam zastoj w jednym albo drugim bo ciezko to pogodzic ;q.