2 miesiące temu odstawiłem fast foody, napoje słodzone, słodycze chipsy itp.
Diety brak, posiłki wyglądają tak (1. śniadanie 2-3kanapki z wedlina/jajo/ryba 2. 1/2 obiadu mieso+ziemniak/ryz 3. 1/2 obiadu mieso+ziemniak/ryz 4. kolacja 2-3 kanapki z wedlina/jajo/ryba) i to w sumie tyle bo pomiędzy nic nie jem. Czyli jedzenie takiego typowego Janusza tylko ze obiad na 2 razy.
2 miesiące temu zacząłem też biegać początkowo 3x30 min 60-65% hr max podnosiłem systematycznie wysiłek i aktualnie biegam 4x60 min 70-75% hr max. Raz w tygodniu cardio zamieniam na hiit (5 min bieg, 6 seri 30 sec sprint, 1,5m trucht a na koniec 25min biegu 70-75%hr max) na razie więcej serii nie jestem w stanie zrobić. Dodam że biegam na bieżni magnetycznej.
W czym problem w tym że pomimo wydawało by się zdrowszego jedzenia i jak dla mnie niemałego wysiłku fizycznego waga ani drgnie. Ba nawet 2 miesiące temu zaczynałem z wagą 87, po 3 tyg podskoczyła do 90kg i tak się trzyma już od 5 tyg.
Dodam że rok temu ważyłem 77kg a wzrost wagi myślę zawdzięczam zmianie pracy z fizycznej na takiej za biurkiem i kupą stresu który miałem przez pracę. Od 2 miesięcy praca inna i stresu też o wiele mniej.
Czyli co bez wejścia na jakaś dietę np. LC nie ma co marzyć o jakimś polepszeniu sylwetki. Myślałem że efekty mimo wszystko powinny być mniejsze bo mniejsze ale jednak jakieś, a na razie jak dla mnie jest lipa...