Wyszedłem od dietetyka i od razu do łba wpadło mi kilka pytań, które zapomniałem zadać.
Jaka jest średnia masa mięśniowa zupełnie najzwyklejszego, niećwiczącego faceta (183cm wzrostu)?
Pytam, ponieważ od pół roku (zaczynając byłem tłusty i z zapałkami zamiast rąk) trenuję siłowo (pn/śr/pt) FBW raczej intensywnie, cały trening z przerwami między powtórzeniami wychodzi mi 1h-1,5h. Po badaniu wyszło mi, że mam 42kg mięśni. Jaki jest średni wynik? Chciałem się porównać do tego, czym mw byłem; czy dużo zyskałem.
Drugie pytanie to to, że wyszło mi 21kg masy tłuszczowej (ważę 99), z czego wszystko(!) w okolicach brzucha i na pośladach (nogi i ręce bez tłuszczu raczej). Podobno, jeśli zrzucę jeszcze 3-4 to będę w zupełnej, wystarczalnej i zdrowej normie.
[warto wspomnieć, że nie mam zamiaru budować wielkiej masy czy perfekcyjnej rzeźby. Fajnie byłoby mieć trochę mięśnia, wyglądać znośnie, nawet nie świetnie bez koszulki z zarysem kaloryfera i być zdrowym. Potem będę się raczej trzymał utrzymania swojego stanu.]
Nie zależy mi na 5% tkanki i mięśniach jak od noża. Kiedyś, z czasem może zejdę max do 10 i wystarczy, na razie na cel (następny rok) mam wyjście na basen z dobrym, zdrowym wyglądem dlatego nie piszcie mi, że 21 to na razie dużo.
Warto jeszcze wspomnieć, że przemiła pani dietetyk powiedziała (nie pamiętam jakiego terminu użyła! to będzie strzał który mi świta we łbie) że mam niezwiązaną masę mięśniową(?) na brzuchu i że mógłbym więcej ćwiczeń na tę partię robić, co może mi pomóc w zarysowaniu "kratki". Wie ktoś może o co chodzi? Możecie mi przybliżyć?
Czy a6w wystarczy?