Ja pamiętam, że w ciąży kierowałam się takimi ogólnymi wytycznymi: aby co dzień było wartościowe białko (mięso, jajka, ryba - solidna porcja mniej więcej wielkości dłoni), węglowodany złożone (kasze, ziemniaki), kilka porcji urozmaiconych owoców i warzyw - porcja to mniej więcej garść, zdrowe tłuszcze (masło, olej rzepakowy, olej lniany - masło do pieczywa a oleje roślinne 2 łyżki na dzień, lnianego 1-2 łyżeczki).
Dwa razy w tygodniu tłusta ryba...
No i możliwie starałam się unikać słodyczy i innych śmieci, smażonego, wędzonego nie dużo.
Wyczytałam gdzieś, że w ciąży trzeba jeść około 400 kcal dziennie więcej , niż normalnie (a nie jakieś ogromne ilości) i starałam się w zasadzie jeść podobnie jak dawniej, tylko jedną porcję tego jedzenia więcej i zwracałam uwagę na jakość jedzenia.
Takie proste zasady wystarczyły by uniknąć dużej nadwagi; przytyłam ok.15 kg, dziecko ok. 3,5 kg czyli w normie. (Tzn. przybrałam na wadze 15kg, a nadwagi jako takiej zostało później bardzo niewiele). Przy tym czasem zdarzyła się jakaś mniej zdrowa zachcianka (dlatego 15, a nie np.13) - ale ogólnie tego unikałam.
Na tak skomponowanej diecie trudno przytyć, bo:
- białkowe pokarmy nie tuczą - jeśli wybiera się niezbyt tłuste mięso, jajka , rybę - od tego się nie tyje,
- owoce warzywa głównie surowe i nie na kilogramy - też nie tuczą,
- tłuszcze roślinne, trochę masła czy sera też nie są niebezpieczne, o ile jadamy z umiarem , bez polewania ziemniaków tłuszczem spod kotleta i jadania grubo smarowanego masłem chleba kilka razy na dzień,
- węglowodany złożone - kasza gryczana, ziemniaki czy pełnoziarniste pieczywo (najlepiej na zakwasie) - sycą na długo; jeśli zje się powiedzmy 100g kaszy (waga przed gotowaniem) czy 300g ziemniaków to naprawdę można się najeść.
Miałam tradycyjny system: śniadanie, obiad, kolacja, gdzie na obiad było przeważnie mięso, ziemniaki z tym tłuszczem roślinnym (surowym) , na śniadanie i kolację pieczywo z masłem (2-3 kromki), jajka, twaróg, ser żółty - zależy czy miałam ochotę, nie wpychałam tego białka czy chleba na siłę.
Resztę uzupełniałam najróżniejszymi owocami, w zasadzie ta dieta przypominała codzienną dietę, tylko bardziej zwracałam uwagę na białko i uzupełniałam potrzebną energię z owoców, na które miałam wtedy straszliwą ochotę.
Nie są to, jak widać jakieś cuda na kiju. Uważać trzeba jedynie na nadmiar tłuszczy i
nadmiar węglowodanów, ale tu rozsądek i apetyt podpowiedzą - jeśli jesteś już syta, a tylko oczami jadłabyś więcej (kanapek, ziemniaków, owoców itp.), to trzeba posłuchać głosu rozsądku... Jeśli masz więcej ruchu - to tych węglowodanów możesz zjeść więcej, jeśli mniej - tego dnia nie przesadzasz.
Moim zdaniem bardzo fajnym pomysłem jest wstawienie Twojej diety, to dziewczyny podpowiedzą Ci czy nie ma błędów i na co zwrócić uwagę.
Podstawą jest jakość składników, urozmaicenie i pilnowanie się, by na fali zwiększonego apetytu jeść jednak bardziej "żołądkiem" niż oczami.
Zachcianki w ciąży na batony, lody, słodycze, frytki - w 99% nie są uzasadnione fizjologiczną potrzebą, przeważnie to wynika z myśli, że skoro mogę więcej, to sobie pozwolę - co jest zgubne. Jeden baton czy porcja frytek to prawie te 400 dodatkowych kcal, a te kalorie przecież powinno się pokrywać z bogatych w witaminy, składniki odżywcze źródeł...
Wystarczy zamiast cukru i marnego tłuszczu ze słodyczy zjeść "dobre" węglowodany" i zdrowy tłuszcz.
Opisałam swoją dietę jako przykład, nie twierdzę absolutnie , że to był ideał, ale chodziło mi o to, by pokazać, że bez liczenia kalorii można naprawdę nieźle sobie radzić.
Acha, co jeszcze pomaga - jedz pomału, uważnie, dokładnie gryź (wtedy dopiero składniki odżywcze mają szansę zostać przyswojone), skupiaj się na jedzeniu, wczuwaj w to czy już dość czy może kolejny kęs to byłoby za dużo. Intuicja dużo nam podpowiada, tylko przez pośpiech, oglądanie tv , rozmawianie w czasie jedzenia o różnych sprawach - przestajemy jej słuchać...
Zmieniony przez - M-ka w dniu 2016-09-10 11:37:40
Zmieniony przez - M-ka w dniu 2016-09-10 11:48:07