Cel diety: płaski brzuch, 75kg wagi lub mniej.
Od 12 lat nieustannie odstający brzuch, 10kg nadwagi, dieta raczej frywolna ale bez obżerania się wszystkim co popadnie, jedzenie w knajpie raz w tygodniu, unikałem fastfoodów ale nie potrafiłem ich wyeliminować całkowicie (raz w miesiącu McDonalds). Kawa i herbata bez cukru od zawsze, słodycze w umiarkowanej ilości. Raz w tygodniu alkohol (drink z colą) czasem piwo ale nie codziennie.
Kilkakrotnie podejmowałem próby zrzucania zbędnych kg, wszystkie próby okupione wyrzeczeniami, nie przyniosły długotrwałych efektów. Nigdy nie liczyłem kalorii, jak już policzyłem to mi wyszło, że jem dużo za mało niż moje zapotrzebowanie kaloryczne - około 1200 kalorii dziennie w dni bez jedzenia na mieście, każdy knajpowy posiłek sam miał pewnie z 1000 kalorii. Przy każdej próbie zrzucania wagi zawsze z tyłu głowy miałem pytanie jakim cudem jedząc tak mało ciągle jestem otyły.
Próby walki z nadwagą:
Było ich kilka, ostatnia skończyła się uzyskaniem wagi 79 kg - 7 km biegu co drugi dzień, 3 posiłki dziennie bez liczenia kalorii ale jak się później okazało jadłem nie więcej niż 1200 kalorii. Wszystkie posiłki zjadane do godziny 17, na kolację zazwyczaj jakiś owoc. Zrezygnowałem z piwa, słodyczy, pieczywa, jedzenia w knajpach.
Rozprężenie przed wakacyjne + dwa tygodnie wakacji na diecie knajpowej skończyło się wagą równą 83 kg i wyraźnie większym brzuchem.
Stan na dziś:
Tym razem, postanowiłem zrobić wszystko odwrotnie, policzyłem zapotrzebowanie, codziennie liczę kalorię, jedzenie tylko robione samemu jak najmniej przetworzone. Dziennie aby utrzymać wagę wyszło mi 2800 kcal, odjąłem 600, w moim przypadku nie jestem w stanie zjeść takiej ilości jedzenia, to dla mnie dużo za dużo. Dziennie jestem w stanie zjeść 1500 do 1700 kalorii. Dieta trwa od ok. trzech tygodni i nie pamiętam ani chwili żebym był głodny. Zero słodyczy, zero piwa, podczas 3 tygodni zdarzył się jeden burger i jedna sobota z alkoholem. Dużą uciążliwością jest przygotowywanie posiłków ze względu na poświęcany temu czas.
Startowałem z 83 kg, na dzisiaj ważę 81.7 kg i taki postęp to dla mnie za mało, żeby mieć motywację muszę widzieć spadające liczby na wadze.
Teraz pytania:
- co robię źle?
- czy powinienem wmuszać w siebie jedzenie żeby zjadać dziennie więcej kalorii?
- codziennie jem tran, powinienem coś jeszcze?
- w weekend zdarza mi się zjadać tylko trzy posiłki (późne śniadanie, obiad i kolacja) czy to może powodować wolny spadek wagi?
- powinienem iść do dietetyka?
Poniżej przykładowy dzień, co drugi dzień zamiast pieczywa jest sałatka z rukoli warzyw i mięsa. Owsiankę zamieniam na razowiec/twaróg/jajka. Łososia zamieniam na twaróg z odrobiną jogurtu naturalnego.