już od jakiegoś czasu stoję z ciężarem na wyciskaniu na ławce poziomej.
W planie mam 4 serie, które na ten moment wyglądają tak:
10 powtórzeń - 42kg
8 powtórzeń - 47kg
6 powtórzeń - 52kg
4 powtórzenia - 57kg - tutaj już bardzo często ostatnie dwa powtórzenia wykonywane są z asekurację, bez której, no, nie dałoby rady
Chcę progresować, niby powinienem robić to z treningu na trening, a jednak - mimo że jestem świeżakiem, a jak wszyscy mówią: świeżaki na początek problemów z progresją nie powinni mieć - coś ta siła w tym wypadku nie chce ruszyć.
I tu przechodzę do pytania. Jak tak właściwie powinienem podejść do tej progresji, żeby wyszło najefektywniej?
Powinienem prędzej skupić się na tym, by w tej ostatniej serii zrobić więcej powtórzeń, dobić powiedzmy do sześciu? Zwiększyć ciężar odrobinę przy każdym powtórzeniu (co nie wydaje mi się zbyt dobrym wyjściem, biorąc pod uwagę, że w ostatniej serii wyciskam już z pomocą ostatnie powtórzenia)?
Chciałbym przedstawić sytuację z dzisiaj, która wiążę się z drugim moim pytaniem.
Dziś w pierwszej serii zrobiłem tych powtórzeń 12 zamiast 10. Z reguły w pierwszej nie ma z niczym problemu, więc postanowiłem zrobić o te dwa więcej. Później, w trzeciej szóste powtórzenie było już praktycznie na skraju wytrzymałości, a jak wyżej napisałem, w czwartej serii konieczna była pomoc partnera.
Czy ten, nazwijmy to - spadek w trzeciej serii mógł być spowodowany tym, że już więcej wycisnąłem w serii pierwszej? Zastanawiam się po prostu, dlaczego mój wynik był odrobinę gorszy od tego, co miałem na wcześniejszym treningu?
Czy ilość snu w nocy przed dniem treningowym ma tu jakieś duże znaczenie? Nie byłem senny w trakcie dnia, a jednak spałem niecałe 6 godzin i nie wiem, czy ma to wpływ.
Pozdrawiam