ogólnie można powiedzieć, że odchudzam się od gimnazjum, przeszłam przez początki anoreksji, które przeistoczyły się w bulimię i tak z 56kg nagle stałam się babą 77kg w bodajże dwa lata. Dramat. Od 5 miesięcy jestem wesołym użytkownikiem siłowni, oczywiście nie chudnę - nawet 2kg przytyłam. Mięśni narobiłam, ale co z tego, skoro nie widać ich spod zwał tłuszczu, bo nie mogę przestać żreć? Doszłam do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie założenie konta i poradzenie się was, jak i co jeść, bo przez to, co kiedyś przeszłam, nie jestem w stanie zbilansować diety. Za dużo się naczytałam i każdy posiłek to katorga - nie pamiętam, kiedy jadłam z komfortem (bo albo za mało i zwolni metabolizm, albo za dużo i się roztyje itd. itp).
Będę wrzucać tutaj od jutra swój jadłospis do poprawy, na razie robię takie wprowadzenie, bo może ktoś zada dobre pytanie i pomyśli o czymś o czym nie pomyślałam jeszcze.
Wiek: 23 lata
Wzrost: 168cm
Waga: 77 kg
Choroby: AZS i ciągłe problemy trawienne, mam wrażenie, że nie mogę jeść NIC, bo zaraz wzdęcia, bóle brzucha, zgaga. Na razie zaczynam dopiero diagnozowanie konkretnej alergii. A im gorzej z brzuchem tym gorzej z AZS. Nie wiem, jak komponować posiłki i z czego, żeby nie być balonikiem. Nie jestem w stanie zjeść obiadu później, niż na 4h przed treningiem (obiad o 13:00, a trening o 18:00, więc chyba za duża przerwa? A po treningu co jeść? Znowu świruję, że przytyje, zazwyczaj jem niedużo. Albo wpadam z głodu w szał i wpieprzam tosty, banana i ciastka i co tam pod ręką ofc)
Pracę mam siedzącą.
Trening: póki co chodzę 2-3x na zajęcia modelujące, bo po prostu takie lubię, choć już wiem, że wiele mi nie dadzą. Chcę dorzucić do tego wolne ciężary (bo tego jest tylko 20min w czasie treningu) i basen i też zacząć chodzić na coś bardziej zaawansowanego - zaczynałam od zerowej kondycji i takie zajęcia wśród innych bab po prostu nauczyły mnie lubić wysiłek fizyczny. Wcześniej nie umiałam się zmobilizować.
Nie wiem, jak bilansować posiłki, tyle czytałam o diecie niełączenia, ale z drugiej strony o tym, żeby posiłki były bogate i w węgle i w białko i w tłuszcze. Czy więc moja owsianka: płatki + nasiona chia + mleko kokosowe + odżywka białkowa jest ok czy sobie syfie takim miksem? Praktycznie codziennie jem coś takiego, obiad to makaron razowy z dodatkami, albo ryże/kasze, czasem tylko duża zupa na wodzie (brzydzę się innymi), czasem jem duży jogurt z musli, ostatnio robię sobie ciastka białkowe. Oczywiście, jak wracam do domu to urywa mi się film :> i teraz nie mogę sobie przypomnieć, co ja jem właściwie od 16:00? Nic dobrego najwyraźniej.
Możliwe, że porobiły mi się jakieś problemy z tarczycą - ciągle zimno, ciągle jeść, ciągle pić, sucha skóra, włosy w gorszej kondycji. Zasypiam w autobusach. Nieważne czy jadę do pracy czy z niej wracam. Kiedyś nawet ze mnie dupa była, a teraz dupa wołowa. Nie mogę na siebie patrzeć przez co poza pracą i siłownią nigdzie nie wychodzę, rozumiecie - wstyd mi, że zaczęłam tak wyglądać.
Zapotrzebowanie wychodzi mi 2472 kcal, ale ile z tego obciąć... Nie umiem się sama przekonać, że 1800 kcal będzie ok, że to nie za dużo itd. Nie wiem, ile kcal powinny mieć poszczególne posiłki, po prostu lata ograniczania kalorii do 600 (a i był okres po 300), głodówek i kompensacji zryły mi banie i mam mętlik.
Kończę ten chaotyczny, przydługi wywód i mam nadzieję, że coś doradzicie.
Zmieniony przez - Lisie_Patysie w dniu 2017-05-06 20:35:03