Jestem na drugim dniu, wedle przypisu ten dzień powinienem poświęcić na trening piramidkowy. Wczoraj 5 krotnie maks i wyglądało to w następujący sposób:
5/3/3/2/3
Dzisiaj nie mogłem wykonać ponad trzech podciągnięć, masakra, zdaje się że nie zdążyłem odpocząć bo nie jestem po prostu zaadoptowany do takiego rodzaju wysiłku, drążek w moim planie jest w ogóle czymś nowym także...
Zacząłem od jednego powtórzenia, skończyłem na dwóch.
Na upartego mogłem wykonać trzy, ale mocno nadwyrężając przy tym stawy, bez napięcia mięśniowego także po prostu dobiłem do dwóch, stwierdziłem też że 4 podciągnięcia na cały trening to raczej bez sens(coś jak szukanie efektywności w 5 pompkach dziennie dla osoby, u której te 5 pompek nie jest problemem), więc powtórzyłem na podobnej zasadzie co dzień wcześniej podciągnięcia zachowując zasady z aktualnego dnia 1 seria 1 powtórzenie 10 sekund, 2 seria 2 powtórzenia 20 sekund [...] i wyglądało to w następujący sposób:
1/2/2/2/1
10s/20s/20s/20s/koniec
Czy taki "regres" jest normalny? Czytałem wypowiedzi że to dość powszechne u początkujących. Mam trochę maniakalne podejście do techniki ćwiczeń i zdecydowanie wolę wykonać 20 wolnych pompek z przerwą przy zejściu niż 50 szybkich wykorzystując pęd do kolejnej. Podobnie z podciągnięciami, raczej rezygnuję z pomagania sobie nogami czy wybijania się jakiegoś, muły mają być spięte i tyle w temacie, nie ma spięcia, nie ma powtórzenia.
Jutro kolejny dzień, jeśli całkowicie mnie nie zakwasi. Także 2/2/2 nachwyt normalny 2/2/2 podchwyt i 2/2/2 nachwyt szeroki. Trening nie zakłada przerwy w środku tygodnia, także jeśli ktoś nie spełnia warunków z podanego dnia to istnieją dopiski wyjaśniające. Mam nadzieję że w trzecim tygodniu odnotuję jakiś progres chociażby w maksymalnej ilości powtórzeń z 5 na 7 czy może na 8... to już byłby dla mnie bardzo satysfakcjonujący wynik. Ale wracając, czy powinienem przejmować się regresem? Czy ten trening w ogóle ma jakiś sens przy mojej śmiesznej ilości powtórzeń?