Korzyści z rzadkich treningów z masą własnego ciała

Witajcie,
po latach praktycznie totalnej absencji na płaszczyźnie treningowej - nagle poczułem, że fajnie by było coś tam sobie machnąć. Jakiś czas temu skoczyłem z kumplem na fajny placyk do street workoutu i doszliśmy do wniosku, że rzeczywiście można od czasu do czasu sobie tak pośmigać.

Stąd moje pytanie: jakie są korzyści z treningów z masą własnego ciała (FBW) przy częstotliwości wynoszącej 2 treningi tygodniowo?
Treningi te opierają się na pompkach, dipsach, podciąganiu nachwytem, podchwytem, pistoletach oraz unosach nóg w leżeniu. Na tę chwilę po 3 serie w takich ilościach, żeby było czuć, ale jednocześnie nie forsując się zanadto (nie trenowałem chyba z 2-3 lata).

Zauważyłem, że jest to coś naprawdę bardzo oczyszczającego, pobudzającego organizm do życia, co świetnie się wkomponowało w moją codzienność. Obecnie jestem bardzo zabieganym człowiekiem - uczę się do tegorocznej matury, a oprócz tego mam wiele pasji, co pożera mi mnóstwo czasu wolnego. Postanowiłem jednak spróbować zagospodarować sobie czas na wspomniane dwa treningi tygodniowo i interesuje mnie, czy mogę liczyć na jakikolwiek w miarę sensowny progres siłowy (bo o wizualnym rozwoju muskulatury raczej nie mam co myśleć, prawda?) i czy zdrowotnie rzeczywiście może być to dla mnie znaczące.

Jejku, ale mnie tu dawno nie było :o

Dlaczego miałbyś nie uzyskać poprawy siły i wyglądu ciała? kwestia treningu i diety. Treningi masz w sieci na specjalnych forach poświęconych kalistenice, a być może i tutaj ktoś Ci coś fajnego ułoży.. układ nerwowy adaptuje się do coraz cięższych ćwiczeń a jeżeli będziesz progresowął wykonując to coraz trudniejsze elementy to siła będzie rosła.. to samo z sylwetką jednak tutaj kluczowym elementem będzie też odżywianie się.

No, ale jaki progres siłowy chcesz osiągnąć robiąc ćwiczenia kalisteniczne? Jak będziesz robił trudniejsze figury to wiadomo, wzmocnisz się - front i back lever, planche, pompki w staniu na rękach. Albo jak stopniowo zaczniesz robić coraz więcej powt w seriach

Albo jak z czasem będziesz robić treningi w formie obwodowej, czyli kilka ćwiczeń pod rząd - też intensywność urośnie

Jeśli kilka lat nic nie robiłeś to i taki trening będzie bodźcem to wzrostu i rozrostu;)

z tymi latami braku aktywności nie przesadzaj, jeszcze Cię pamiętam...
przy dwóch razach w tygodniu, jak to określiłeś "nie forsując się zanadto" na znaczące wzrosty masy czy siły nie masz co liczyć. Owszem, jakieś efekty możesz dostrzec. Bardziej w kwestii ilości powtórzeń niż wizualnej
PS: Jak wspinaczka ?

Właśnie mi chodziło o jakieś wymierne efekty tej formy aktywności. Obecnie jestem w stanie zrobić może z 7-8 podciągnięć nachwytem, paręnaście pompek z użyciem poręczy do pompek, kilka dipów... Siła spadła mi zatem o jakieś >50%. Wagowo trzymam się nieprzerwanie tych ~63 kilogramów i szczerze mówiąc jakoś mocno mi to nie przeszkadza, chociaż też nie obraziłbym się, jakbym do tych 70-ciu dobił, bo jednak niedawno stuknęła 20-tka i cóż... Niemniej mam świadomość tego, że przy moim metabolizmie może to być nie lada wyzwanie - szczególnie biorąc pod uwagę to, że przechodzę powoli na wegetarianizm, co bez wątpienia zawęża kulinarne horyzonty.

QUEBLO - a to bardzo mi miło, że jeszcze mnie pamiętasz, zresztą ze wzajemnością :D Wydaje mi się, że nie do końca dobrze określiłem się w tym wątku, więc spróbuję to jakoś sprostować. Interesuje mnie przede wszystkim to, jakie korzyści może nieść takie trenowanie oraz czy macie jakieś pomysły na zoptymalizowanie tego w jakiś sposób? Gats widzę zasugerował obwody. Zastanawiam się, czy po takiej przerwie nie jest też dobrym pomysłem odbudowanie kondycji organizmu. Odkąd skończyłem trenować, moje życie było mocno imprezowe i nie ukrywam, że sporo się osłabiłem również na tej płaszczyźnie.

Co do wspinaczki... Po kontuzji mostka przez długi czas nie mogłem się przemóc, żeby chociaż pomyśleć o wspinaczce jakoś poważniej. Gdy zaczęło się to odzywać podczas przechodzenia nawet prostszych dróg - zrozumiałem, że być może wspinaczka już nigdy więcej nie będzie mi dana. Odpuściłem sobie i tak naprawdę jeszcze w ostatnich miesiącach zdarzyło mi się raz, podczas uderzenia w piłkę w grze w siatkówkę - poczuć, że w tej okolicy znowu coś mi trzasnęło i lekki ból zaczął mi na powrót doskwierać podczas kolejnych uderzeń. W ostatnim czasie zacząłem nieśmiało myśleć o tym, żeby się przejść do centrum, ale przez natłok zajęć jakoś się to rozmyło (chociaż kupon rabatowy na jedno wejście ciągle leży przede mną na biurku ;p). Chciałbym wrócić do tego - przyznaję. Na razie jednak mam przed sobą barierę czasową, jak i finansową, które przez kilka miesięcy jeszcze pozostaną nie do przeskoczenia.



Zmieniony przez - Cichociemny w dniu 2018-03-07 13:46:08

Zmieniony przez - Cichociemny w dniu 2018-03-07 13:46:50