Myślę jednak, że warto spróbować, że to jak z treningiem- zły trening to tylko taki, który się nie odbył.
Trochę o mnie.
Za chwilę 23 lata, wcześniej miałem już doświadczenie z siłownią(nie powiem, że zawodowiec był ze mnie, ale wkręcony byłem na maxa.[jarałem, bez diety, więc nie szło jak mogło, ale efekty były]), jednak ostatnie 3 lata życia po prostu zmarnowane, tak pokrótce- wypadek w pracy, kilka miesięcy zwolnienia, które "nie zostało spożytkowane zbyt mądrze", do tego doszły problemy sercowe i ostatecznie fakt taki, że po tych 3 latach mam zmarnowaną wątrobę, trochę problemów zdrowotnych i już naprawdę dość wegetacji.
Moja waga- od zawsze chudzielec, od dzieciaka aktywny tryb życia, jadłem byle coś zjeść, czasem się zdarzało, że w ogóle nic nie jadłem, a waga nigdy nie spadła poniżej 65. Problem był też z przytyciem. Raz w życiu przebiłem próg 70kg dzięki diecie, ale znowu uległem i wróciłem do jarania i moich 65kg.
Ale teraz jest teraz, przeszłości nie będę próbować wyprzeć i wymazać, ważne jest teraz.
Postanowiłem skończyć z moim dotychczasowym trybem "życia", czysty od dłuższego czasu, jedynie słabość do piwka w weekend została.
Jutro odbędzie się mój 7 trening w tym roku, wchodzę w kolejny tydzień pracy nad sobą.
Początkowy plan zakładał jechać na czysto, bez żadnych supli, ale szybko okazało się, że kreatynka będzie niezbędna do dobrego nastawienia(3mc od Trec-a), do tego ze starych doświadczeń(o dziwo pamięć z okresu jak kiedyś trenowałem mam niezamazane), że aminokwasy to również będą podstawą(zostało mi polecone Amino EAA od Olimpa) i na tym miało się skończyć.
Tym razem na serio do tego podchodzę, więc wiedziałem, że dieta będzie nieunikniona i jutro wjeżdżam w drugi tydzień diety masowej. Z kalkulatorów wyszło mi, że powinienem dosłownie WPJERYDALAĆ 3.5kcal kalorii dziennie(niby 3200 do utrzymania, a ja potrafiłem nie jeść nic całymi dniami[chociaż nauczyłem się, że piwem się "najesz"] i nie spaść na wadze, więc chooja prawda i strasznie przesądzone, ale jadę tak jak niby powinienem, im więcej tym lepiej myślę), pierwsze dni przygotowywałem posiłki z rana od 9, bo do pracy na 13. Minimum 3 posiłki do pracy, każdy wyliczony jak najlepiej, porcje jak dla konia, ale o WIELKIE dziwo- dziwią mi się o wiele grubsi koledzy- że mi się to wszystko mieści w ogóle. Ale dobrze, mnie to cieszy, tylko, że może raz czy dwa dałem radę przekroczyć ilość 3200kcal w cały dzień. Oprócz 3 potęznych posiłków w pracy, śniadanie i kolacja w domu(żadne kanapeczki) + dodatki w stylu orzeszków i innych przekąsek.
Po tygodniu zwątpiłem w liczenie tych kalorii, jeżeli tak czy siak nie mogę dobić do tych 3500, więc liczę sam tłuszcz z każdego dania, a resztę żrę w ilości jak największej(proporcje staram się trzymać, ale nie liczę jak wcześniej).
W między czasie dostałem od koleszki WPI od BioTechUSA co napewno się przydaje i zauważyłem też, że jednak bez masówki się nie obejdzie, gdyż zależy mi na przytyciu i zebraniu masy mięśniowej.
Baaardzo dawno nic nie pisałem(po skończonej podstawówce wyjechałem do Norwegii i wtedy też skończyła się edukacja napoziomie), a zawsze miałem problem z zakończeniem, więc zostawię to na ten moment jako nowelę.
Wzrost: 183
Waga: 68kg
Specyfika: Hardcorowy ektomorf
Plusy: mimo chwil zwątpienia i słabości nie złamię się
Powtórzę tylko zapytanie z tytułu czy mogę liczyć na jakieś porady od Was- którzy mają, bądź nie mają doświadczenia i/lub wiedzy, ale mogą powiedzieć, poradzić, coś co się przyda.
Jakie suple mógłbym dodać do tych co mam na ten moment, bo wiem, że to dopiero szczyt góry lodowej?
I przede wszystkim jakiego gainera polecacie, bo myślę już w tym tygodniu zakupić.
Mój styl pracy to praca na krzesełku, składanie zamówień, trening 3 razy w tygodniu + muszę zacząć rozciągać się w domu, bo skłonu do ziemi na prostych nogach od podstawówki nie potrafiłem.
I generalnie powodem napisania tego posta było znlezienie przeze mnie cud miód super ekstra supla Mass Extreme. Pisałem już do kumpla, żeby zamówił mi kurację na 3 miechy, ale dzięki Bogu postanowiłem przeczytać minimum jeden temat więcej o tym specyfiku. Tak na zabawne zakończenie lektury.
Pozdrawiam Daweed