Od paru tygodni uczę się poprawnie robić klasyczny MC.
Na początku szło opornie, nawet z małym ciężarem robiłam "kocie plecy". Dołożyłam więc steppery pod sztangę i technika się poprawiła. Jak już wydawało mi się, że plecy się przyzwyczaiły, zaczęłam progresować nieco z ciężarem, było nieźle.
Wczoraj chciałam pójść na mały rekord i dołożyłam nieco ciężaru - w sumie około 47kg (40kg obciążenia + sztanga). To lekko ponad moją wagę (44kg), być może to ma jakieś znaczenie... No i o ile siłowo wydawało mi się, że spokojnie pociągnę 8 powtórzeń, o tyle plecy masakra - znowu potworny kot, aż trener kręcący się po siłowni zwrócił mi uwagę (piszę "aż", bo zwykle niezbyt się angażują :P ).
Jakieś rady, jak upilnować te plecy? Czuję, że niższe obciążenia nie dają mi już takiego wycisku, jak na początku...