Od listopada postanowiłem coś zmienić w swoim życiu - kolejny raz :) - ale idzie całkiem nieźle. Przechodząc do szczegółów, zmieniłem całkowicie swoją dietę oraz wprowadziłem trochę aktywności. Mam 32 lata, 196 cm wzrostu i ważyłem dwa miesiące temu 97 kg, ale mam typ budowy - chude kończyny i dużo fatu na brzuchu i cyckach :)
Według mojego zapotrzebowania kalorycznego z 3 treningami w tygodniu muszę spożywać 3100 kcal.
Moja dieta od listopada to 3000 kcal, 205g białka, 85g tłuszczy i ponad 350g węglowodanów oraz stosuje trening FBW w domu 3x 45 minut. Nie dorzucam żadnych aerobów, tylko sam trening w domowych warunkach.
Po ponad 2 miesiącach waga spadła o ponad 5 kg, praktycznie wszędzie obwody poleciały o kilka centymetrów w dół, prócz przedramion i bicepsów.
Ogólnie jestem bardzo zadowolony z efektów, tym bardziej, że nie obcinałem drastycznie kalorii ani nie stosowałem aerobów. Ogólnie moja siła wzrosła, sylwetka się nieznacznie poprawiła. Zauważyłem teraz pewną stagnację, dlatego chcę wprowadzić pewne zmiany
Od lutego zmieniam domowy trening FBW na 4 treningi na siłowni w tygodniu, dorzucę trochę rowerka albo bieżni po treningach, w jeden dzień w tygodniu nietreningowy chcę dorzucić basen, ale bardziej w formie relaksu niż bicia rekordów świata. Diety nie zmieniam, zostawiam 3000 kcal.
Czy sądzicie, że jest to dobra zmiana czy lepiej już teraz ciąć kalorie w dół? Wiem, że szybszy efekt jest przy ucinaniu kalorii, ale nie chce stracić mięśni, których i tak mam mało :)
z góry dzięki za wskazówki
life is short - play hard