Krótko o mnie. Wiek 34 lata, cały czas "coś robiący ze sobą", ale nigdy na poważnie (poza bieganiem, ale o tym później) i raczej bez diety. Wygląd taki skinny fat. Od października postanowiłem wziąć się za siebie, gdy przy wzroście 183cm doszedłem do 88,5kg, mało mięśni, dużo tłuszczu.
Jestem na redukcji, początkowo 2300kcal (obcięte około 300kcal) w styczniu zszedłem na 2200kcal, od marca 2100kcal. Wynika to z obserwacji, w pewnym momencie czułem, że przy 2300kcal stoję w miejscu. Dostarczam około 2g białka na kilogram masy ciała, nie suplementuję się (nawet białkiem). Obecnie ważę 82,5kg. Mięśni tyle samo, może nawet więcej, tłuszcz znika (alleluja!).
Nie chodzę na siłownię, lubię ćwiczyć w domu (wolne ciężary, kalistenika), nie zależy mi na potężnej hipertrofii, bardziej na estetyce przy niskim bf.
Mój plan treningowy:
Poniedziałek:
1. Biceps: 2serie po 4x9 biceps nachwytem sztangielkami (obecnie po 14kg) + 2 serie po 4x9 biceps młotkowo (14kg) + 2 serie po 4x9 biceps w oparciu o kolano (6kg).
2. Barki: 4 serie po 4x8 wznosy w opadzie ze sztangielkami (po 7kg) + 4 serie po 4x8 unoszenie jednorącz bokiem (na każdą rękę po 7kg) + unoszenie w siedząc 4 serie po 4x10 (2x15kg)
Wtorek:
1. Nogi: 4 serie 4x10 przysiad z obciążeniem 50kg + 6 serii 4x10 łydki (obciążenie 20kg lub jednonóż) + 4 serie 4x10 martwy ciąg na jednej nodze (2x15kg).
Środa:
1. Pompki: 4 serie (odstępy między ćwiczeniami 30s, między seriami 5 minut)
Klasyczne (10powtórzeń) + nogi na podwyższeniu (10p) + diamentowe (10p) + hinduskie (5p) + z klaśnięciem (5p) + na hantlach/na pięściach (10p) + z przejściem w bok (10p). Łącznie 250 pompek.
Czwartek: wolne
Piątek: podciąganie na drążku (właściwie opuszczanie) do całkowitego zmęczenia mięśniowego.
Sobota: wolne
Niedziela: bieganie (nie zawsze, ale zazwyczaj) 10km wolnym tempem (około 50minut). Kiedyś bardzo dużo biegałem, stąd zamiłowanie i ciągle dobre tempo.
W wolnym czasie dorzucam ćwiczenia na brzuch, ale obecnie nie skupiam się na nich.
Przy tej podaży kalorii jest ciężko podczas ćwiczeń (i nie tylko), ale dramatu nie ma. Pracę mam siedzącą, w domu mnóstwo obowiązków, dwoje małych dzieci, więc ćwiczenia zaczynam najwcześniej o 21.
BF spada, choć coraz ciężej, do lata zamierzam być na redukcji, jeśli dojadę do lipca z bf do 15% lub mniej będę zadowolony. Obecnie mam na oko 20-21%. Od wakacji, ewentualnie od września chciałbym przejść na masę, ale spokojną +300kcal, czyli będzie jakieś 2900kcal.
Czy Waszym zdaniem taka dieta i plan treningowy jest dobry? Proszę o jakieś porady, co robię źle, co mogę robić lepiej.
Do ciężarów, gdy czuję małe rezerwy, dorzucam systematycznie obciążenia.
Jeśli będę czuł, że bf nie spada, jak bym chciał, to czy jeszcze ucinać kalorie?!
Z góry dzięki.