otchłańczeluściSiema, czy ktoś miał może sytuacje w której rodził mu się dylemat tego rodzaju, że chodził na zajęcia do dwóch różnych klubów,
Trenerzy powinni wzajemnie o sobie wiedzieć i ten stan rzeczy akceptować. Wówczas nie będzie problemu z pasami.
Ale dwóch trenerów to nie jest najlepszy układ. Mnie w szczycie prowadziło jednocześnie czterech, bo w klubie chodziłem do różnych grup i prowadzi to do takich sytacji że:
W poniedziałki bronimy się przed seoi nage obchodząc atakującego prawą nogą, odchodzimy, wyciągamy rękami i wskakujemy do taio, albo obalamy samym ruchem rąk.
We wtorek blokujemy lewym biodrem, z bloku robimy krok prawą nogą maksymalnie w lewo i obalamy rękami z dołożeniem lewej nogi (jak w sasae)
We środę jak w poniedziałek
We czwartek jak we wtorek,
W piątek nie blokujemy tylko trzymając za kołnierz dusimy przy próbie rzutu,
W sobotę róbta, co chceta.
Ja akurat miałem wypracowaną kontrę pod seoi nage i to taką, na którą polecieli chyba wszyscy czołowi polscy młodzicy i juniorzy młodsi (aż mnie przestali na nia rzucać i musiałem czekać na zawody międzynarodowe, że ją zastosować). Nazywało sie to pułapka na myszy, bo rzucający do ostatka myślał, ze wszystko sie dobrze rozwija, a tu trach - i leży na plecach, do tego w w trzymaniu. Ale dzięki twórczemu podejściu naszych trenerów rozsynchronizowało mi sie to całkiem i od jakichś dwóch lat nie potrafię seoi nage skontrować.
Bo nasi trenerzy nie tylko stosują różne podejścia, ale i ze sobą rywalizują. Pół biedy, jak wygrywam, bo wtedy każdy z nich jest przekonany o swoich zasługach, gorzej, jak mnie leją, bo wtedy się między sobą kłócą, żeby ustalić winnego.
Bardzo Cie ostrzegam przed taką sytuacją
Zmieniony przez - KrzyśK w dniu 2019-09-21 10:39:21