Zawsze byłem ogromnym chudzielcem i patyczakiem, wiązało się to z niską pewnością i nieciekawym zdaniem o sobie.
Jestem bardzo komunikatywnym i lubianym człowiekiem, natomiast od kiedy pamiętam borykałem się z kompleksem dot. mojej wagi i wzrostu.
Nie zliczę ile zmarnowałem godzin (może nawet dni) na szukaniu w sieci magicznych sposobów na odmianę swojego wyglądu.
Od gówniarza kombinowałem z gainerami, pierdołami typu megace, myśląc, że to odmieni moje życie - och jak bardzo się myliłem (o zmarnowanych pieniądzach nie wspomnę).
Spodziewałem się ekspresowego rezultatu, a po pierwszym treningu chciałem wyglądać jak terminator. Niestety tak to nie działa!
Rozpoczynałem swoją historię z siłownią i po miesiącu kończyłem. Naczytałem się o tym jak ektomorfikom trudno zbudować masę i każdy kolejny artykuł tylko mnie zniechęcał.
Któregoś dnia spojrzałem w lustro i strasznie się na siebie wkurzyłem, że przez te wszystkie lata mógłbym już dawno zbudować piękną sylwetkę.
"Odkurzyłem swoje hantle", ułożyłem porządną dietę - przede wszystkim przeliczyłem kalorie, zapotrzebowanie na białko, węgle, tłuszcze.
Dieta nie jest szalenie restrykcyjna natomiast składa się z 5 posiłków... ryż, kurczak, dużo warzyw, oliwa z oliwek, masło orzechowe, RYBY! itd.
Przestałem jeść puste kalorię - gówniane, z pozoru kaloryczne zapychacze, mrożone pizze, chipsy itp.. Odstawiłem słodycze i napoje gazowane.
Włączyłem sobie raz dziennie porządnego gainera (JAKO UZUPEŁNIENIE, nie jako podstawa diety) do treningu carbo, i raz dziennie serwatka) wyszły piękne 3500 kcal. To był pierwszy i najważniejszy krok.
Kolejnym było zamówienie ławki z wyciągiem, modlitewnikiem, do tego sztanga prosta, łamana i obciążenie + moja ulubiona rozgrzewkowa skakanka i step :)
Metodą prób i błędów testowałem różne treningi, aż dostosowałem go idealnie do swoich potrzeb. Pierwszy miesiąc konkretny trening FBW (ogólnorozwojowy), kolejne dwa miesiące trening dzielony na A i B. Z czasem zastosowałem klasyczny split. Mocno skupiłem się na ROZGRZEWCE (sam dobrałem ulubione ćwiczenia) - po treningu konkretne ROZCIĄGANIE wraz ze spowolnieniem oddechu. Mocne skupienie na technice, małe obciążenia ale ćwiczenie opanowane do perfekcji, dobór odpowiedniego tępa i..... i nagle okazało się, że to już 6 miesiąc treningów. 27 lat przy wzroście 175cm i wadze 53kg udało się podbić do 65kg! Zawartość tłuszczu na poziomie 9%.
Tym postem chciałbym dać nadzieję wszystkim niedowiarkom i raptusom. Wydaje mi się, że do treningu trzeba w pewien sposób dojrzeć, i przede wszystkim podejść z pokorą!
Ja byłem przypadkiem beznadziejnym, który większość życia wierzył, że jako hard gainer, ektomorfik nie ma szans na ładną sylwetkę.
Jak się okazało byłem w błędzie :)
Pozdrawiam wszystkich adeptów siłowni!