Z racji przymusowego odwyku od regularnej aktywności fizycznej nabrałem sporo dodatkowej masy (głównie w okolicach brzucha) i uważam, że czas się jej pozbyć. W swoim życiu tylko raz byłem na porządnej redukcji, na której udało mi się w 5 miesięcy zrzucić 17 kg. Przez cały ten czas trzymałem 2800 kcal i nie zmieniałem tej wartości. Pomimo widocznego kaloryfera i obecnych wszędzie żył nie byłem do końca zadowolony z efektów, gdyż straciłem bardzo dużo siły i czułem się po prostu słaby, nie wspominając o bardzo długiej regeneracji między treningami.
Obecnie rozważam podejście do tematu z innej strony, a mianowicie chcę zacząć redukcję od kaloryczności, którą trzymam obecnie (zbilansowane 4500 kcal), równolegle wprowadzając intensywne treningi (zapasy i siłownia, sporadycznie dłuższy wypad na rower). Co 2 miesiące chcę ucinać kalorię o 300 kcal (pilnując makroskładników), aż zejdę do 2700 kcal lub mniej. Na efekty sylwetkowe mogę poczekać znacznie dłużej, niż kilka miesięcy.
Czy takie podejście uchroni mnie przed utratą masy mięśniowej, spadkiem siły i zniszczeniem gospodarki hormonalnej? Czy może lepiej jest przeprowadzić redukcję klasycznie, zaczynając od razu od deficytu i ewentualnie jeszcze go pogłębić? Spotykam się z różnymi opiniami na ten temat. Z góry dziękuję za pomoc.