Mam geny chudzielca z tendencją do bycia skinny-fat, wczoraj miałem o wiele gorszy trening i o wiele gorsze samopoczucie, niechęć do wszystkiego i wszystkich i mam wrażenie jakby mój organizm już nie miał na nic ochoty. Podaż białka trzymam 2.5g na kilogram masy ciała, a tłuszczy minimum 1g. Jak to jest, że ta waga nagle leci dosyć szybko? Mam wrażenie jakbym tracił mięśnie, a ostatnio nie ucinalem kalorii. Ostatnio też częsciej się wypróżniam (nie ma biegunki ani czegoś co mogłoby mnie wystraszyć), więc niby metabolizm jest w normie lub nawet przyśpieszył to chyba powinienem się lepiej czuć.
Mam te swoje 80kg które chciałem, ale dół brzucha dalej jest nieco otłuszczony. Jak rozpoznać czy to już koniecznośc od natury? Czytałem że niektórzy po prostu mają to w genach, że co by nie robić to ten dół jest "ewolucyjny" w ramach przetrwania i posiadania tej dodatkowej energii z tłuszczu. Jeszcze czytałem, że nawet przy niskim bf i tak niektórzy posiadają ten dół, to prawda czy jest możliwość pozbycia się tego bez niszczenia na siłę zdrowia? Mam wrażenie że mam niski BF, bo jak patrze na siebie od boku to ten dół ma lekko tłuszcz, a góra brzucha się wklęsa jakby już za bardzo była wychudzona. Wolałbym się go pozbyć i to dopiąc do końca, bo odkąd licze kalorie i wszystko to będe potem wiedział jak się nie otłuszczyć i tego pilnować z głową. Nie robiłem żadnych cheat meali, cheat dayów ani nic z tych rzeczy. Najwyżej miałem dni gdzie jadłem więcej warzyw niż zazwyczaj żeby jakoś zapchać żołądek, ale tych niskokalorycznych warzyw.
Mają panstwo jakieś rady lub jakieś pomysły?