Pewnego dnia mija dojo. Wchodzi do środka, z zainteresowaniem ogląda lekcje karate dla dzieci i decyduje się zapisać. Wchodzi w karate z podobnym entuzjazmem, z jakim kiedyś oddawał się swojej pracy. Pilnie ćwiczy ciosy i kopnięcia, całą związaną ze sztuką walki ideologię i mitologię przyjmuje jak neofita nową religię. Sensei zaczyna odgrywać w jego życiu rolę guru: skłania mężczyznę, by zamiast francuskiego zaczął uczyć się niemieckiego – bo to „bardziej męski język” – i by na co dzień słuchał metalu, jedynej muzyki godnej prawdziwego wojownika. Jak się jednak okazuje, dojo skrywa mroczne sekrety, a kierujący nim instruktor karate ma bardzo szczególne plany wobec swoich uczniów.
Sztuka samoobrony kojarzyć może się z Lokatorem (1976) Polańskiego. Casey, tak jak Trelkowski, osuwa się krok po kroku w coraz bardziej szaloną rzeczywistość – albo we własne szaleństwo. Stearns bardzo sprawnie buduje atmosferę narastającej z każdą minutą filmu surrealistycznej groteski. Odtwarzający główną rolę Jesse Eisenberg potwierdza swój potencjał aktora komicznego – najzabawniejsze sceny odgrywa z kamienną twarzą i rozczulająco naiwną powagą. W efekcie otrzymujemy nie tylko zabawną, ekscentryczną komedię, ale także ciekawy filmowy głos na temat współczesnej męskości i jej różnych kryzysów.