"Miałem problem z uchem. Złapałem infekcję wirusową, która uszkodziła mój układ przedsionkowy i nerw słuchowy w prawym uchu [...] Trenowałem, chociaż nadal miałem zawroty głowy i inne drobne problemy. Lekarze mówili mi, że problemy znikną po pewnym czasie. Niestety podczas mojej ostatniej walki niektóre problemy powróciły po uderzeniu w prawe ucho, a był to cios, który normalnie nie powinien stanowić problemu" - pisze Stefan Struve.
"W tym momencie zdaję sobie sprawę, że czas na dobre zawiesić rękawice, a moje zdrowie i rodzinę stawiam na pierwszym miejscu. Miałem długą karierę i walczyłem z wieloma kontuzjami, w tym ze złamaną szczęką i chorobą serca" - zakończył Holender.