Zaczęłam zdrowo się odżywiać i regularnie ćwiczyć około 2 lata temu. Ćwiczę w domu i chodzę na basen 3-4 razy w tygodniu, zdarzają się tygodnie, jak chodzę częściej.
Moja praca jest aktywna, 10 godzin na nogach (w pracy wykonuję około 13 km na dzień).
Moja waga zatrzymała się na 63 kg. I nie drgnie.
Tłuszcz którego nie mogę się pozbyć to brzuch i tzw boczki.
Problem jaki jest u mnie to głównie jedzenie na wieczór.
Rano, nie jestem w stanie jeść od razu, czasami mijają 2-3 godziny zanim cokolwiek zjem. Nie mam apetytu,nic mi nie smakuje.
Za to wieczorem jem na zapas. Wiem, że organizm po długim poście z rana potrzebuje energii, czy ma ktoś pomysł jak sobie z tym poradzić?
Jak zwalczyć tą niechęć do jedzenia rano.
Albo pomysł na jakieś dania na kolację, które będą duże objętościowo, ale nie będą obciążać żołądka?
Nie chodzi również o to, że jem na noc fastfoody czy chipsy i dlatego nie mogę schudnąć. Jem zdrowo, jednak na wieczór jakby się zapycham na zapas.
Problemem może być również to, że pracuje w systemie dniówki/nocki, więc mój organizm się rozlegowywuje.
Czy mógłby ktoś coś poradzić?