Elastyczność kalorii

Hej. Takie szybkie pytanie. Jeśli 5x w tygodniu jem 1600-1700 kcal i powiedzmy, że 2x w tygodniu zjem 4500 kcal albo 1 dnia 6500 kcal, to wpłynie to negatywnie na sylwetkę ? Moje zero to ok. 2500 kcal. W tygodniu nie mam takiego apetytu i czasu na gotowanie dlatego te 2 dni lub jeden wypada najczęściej w piątek-sobotę . Narazie waga stoi w miejscu. Odbije się to jakoś na zdrowiu? Samopoczucie mam ok, problemy trawienne bardzo rzadko.

Z założenia podchodząc do diety można kalorykę tej diety rozpatrywać nie tyle dziennie, ale w dłuższym okresie czasu na przykład tygodniowo. Przy czym jak do wszystkiego trzeba podejść z pewnym rozsądkiem i dozą ostrożności.

Jeśli przykładowo naszą dietę ustawiliśmy na 3000kcal to jak w 4 dni treningowe zjemy 2800kcal, a przez 3 dni zjemy 3300kg to jak przeliczymy to w skali tygodnia to mamy kalorykę ok 3000kcal i to działa jak należy. Masz powiedzmy nadwyżkę cały czas raz większą raz mniejszą ale ciało, mięśnie mają cały czas energię do pracy, treningu, regeneracji i mają szansę się rozwijać.
Jeśli Ty w dwa dni, najczęściej w weekend, przyłożysz dużą nadwyżkę kaloryczną, a przez pozostałe 5 dni jesteś w deficycie to raczej nie będzie to optymalne do kształtowania sylwetki bo te 5 dni jak dla mnie są stracone, mięśnie nie mają odpowiedniej ilości energii, białka, regeneracja też słabsza na ujemnym bilansie kalorycznym.

Wydaje mi się, że dłuższa perspektywa liczenia kalorii w diecie jest ok, ale to muszą być dzienne zmiany o kilkaset kalorii, a nie o tyle jak zaproponowałeś.





Zmieniony przez - rion10 w dniu 2021-12-02 14:45:09

Raczej będzie to mało optymalny sposób żywienia. W tygodniu dostarczasz bardzo mało mikroskładników dla organizmu a w weekend nagle przekraczasz 3 krotnie kaloryke co jest szokiem dla ciała. Dodatkowo ciężko mi uwieżyć, że zjesz 6000 kcal większości zdrowego jedzenia. Kolejna dziwna sprawa w tygodniu jesteś nasycony taką małą ilością szamy a nagle w weekend jesteś w stanie zjeść 3 razy więcej i na luzie to przyjmujesz? Dużo rzeczy tu nie gra :D

Teoretycznie, deficyt rozpatrujemy w dłuższych okresach czasu. Masz tygodniowy deficyt, masz miesięczny, w miesiac zgubisz x kg fatu.

Natomiast hormony już nie pracuja tak tygodniowo, jeśli 6dni wrzucasz sobie jakąś tam głodówkę, to będzie się robił burdel w organizmie i jeden dzień jedzenia tego nie naprawi. I powoli, tydzień. Po tygodniu będzie się tam pogarszało. Oczywiście dopóki nie masz mało fatu, deficyt trwa krótko, organizm nie broni się jakoś mega zamykaniem hormonów np, ale wcześniej czy później, w zależności od danej osoby to będzie następowało.

Natomiast ja tutaj chciałbym poruszyć kwestię psychiki, bo dla mnie tu jest największy problem. Taki "sposób" prowadzi do zaburzeń odżywiania. Teraz może nie masz czasu rEczywiscie, pasuje Ci, jest to wygodne, nawet niech będzie, że zjesz 6k kcal czysto (dla mnie czysto to są określone produkty, szczególnie węglowodanowe, które nie kojarzą się z byciem fit, ale mają mało fatu, nie zawierają syropu glukozowo fruktozowego np, służą do podbicia puli ww, bo 1000ww z ryżu łatwo zjeść nie jest). W każdym razie przyjmijmy optymistyczna opcje. Z tygodnia na tydzień, jak to na redukcji zaczniesz być bardziej głodny, ta np niedziela będzie czymś na co czekasz cały tydzień. Zacznie być mniej czysto. Zacznie się kupowanie na tygodniu jakiegoś fajnego batonika, lodów, ciastka specjalnie na niedzielę, planowanie co dokładnie zjesz. Później będzie tak, że masz zjeść 6000 z określonego makro, zaczniesz liczyć tylko kcal. Później jak się przekroczy 500-1000 to nic. Poniedziałek sobota głód, praca, niedziela Bajlando. Życie dla tego jednego dnia.
Nie mówię,.bo sobie wymyśliłem, tylko bo sam tak robilem ja wiedziałem, że taki cheat day nie idzie w niepamięć, ale tak sobie wmawiałem. Jak się przekroczyło, to siedziałem na rowerku 2h karne np. I jak mówię, życie do niedzieli. Poniedziałek było ok, od wtorku planowanie. Redukcję zrobiłem, taka do lekkiej choinki na plecach, to jest u mnie w dzienniku na pierwszej stronie, ale wierz mi, nie warto. Ja ogarnąłem się jakoś bezboleśnie po tym, skończyłem redukcję, na zawsze skończyłem z zaburzeniami, ale u wielu to się ciągnie.
Także spojrzenie od trochę innej strony ode mnie

Warto pamiętać o tym, żeby po prostu kontrolować ilość spożywanych kalorii, składników odżywczych i jakość ich źródeł. Nie musisz jeść dokładniej wyliczonej ilości w skali posiłku, czy nawet dnia. Istotne będzie to jaka będzie ich suma w dłuższej perspektywie, np. tygodnia. Jeżeli w tygodniu nie masz możliwości, czy ochoty na zjedzenia określonej ilości kalorii i spożywasz mniej, to nie widzę przeciwwskazań ku temu, aby uzupełnić to w weekend. Warto jednak przeanalizować całość diety. Wtedy będzie można stwierdzić coś więcej.