Od czerwca 2021 zrzuciłam 20kg, zaczynałam z wagą 85kg i tyciem dosłownie z "powietrza", nie wiedziałam co się dzieje, mogłam trzymać ściśle diety z niską kaloryką a waga do góry i do góry, zrobiłam szereg badań, tarczyca ok, cholesterol ok, lekka anemia i ona, główna winowajczyni Insulinooporność. Poczytałam co i jak, postanowiłam spróbować bez leków, samą dietą i tak oto zaczęła się moja przygoda z keto. Samopoczucie na duży plus (wreszcie nie zasypiam po każdym posiłku), waga spory minus, łatwość trzymania się diety banalnie prosta, bo smakuje mi keto żarełko i wyniki poprawione: anemia poszła w niepamięć, homa ir na właściwym poziomie, wyciszone skoki glukozy i insuliny, przy okazji wyrównałam też sobie poziomy wit.D i magnezu do górnej granicy normy.
No i jak to zwykle bywa, najtrudniej docina się te ostatnie parę kilogramów i parę centymetrów, chciałabym te ostatnie 5 kg, albo do pożądanego efektu wizualnego (jeszcze została fałdka na dole brzucha i w górnej części ud). Od jakiegoś czasu waga już stoi, albo wacha się po parę deko w górę i w dół. Próbowałam cheet days, żeby rozhuśtać metabolizm, ale nie dały mi one nic, poza nadmierną sennością (bo insulina poszła w górę i wyrzuciło mnie z ketozy), próbowałam na jakiś czas podnieś kalorie, a później ponownie uciąć, a także uciąć jeszcze niżej i też nic.
Pomyślałam, że spróbuję suplementów. Jaki spalacz, albo ekstrakt, roślina? Czym się wspomóc na ostatniej prostej, żeby ruszyło to trochę?