Można iść z kolegą do restauracji, na mecz , na ryby, wycieczkę, wspólny obiad, nawet spacer z dziećmi...
Nawet jeśli chcemy się napić, można skończyć na 2-3 piwach od święta. Jeśli koledzy tego nie akceptują - to ONI mają problem z alkoholem i kochają go bardziej od Twojego towarzystwa... Nie należy żałować utraty kontaktów z takim ludźmi, bo jesteśmy dla nich tylko jeszcze jednym pretekstem do picia.
Prawdziwy kolega nie tylko uszanuje taki wybór, ale nawet pochwali konsekwencję, a może nawet sam się zainspiruje.
Kwestia czy ktoś umie być liderem czy tylko podporządkowywać się innym ludziom i ich stereotypowym zachowaniom.
Dla mnie niepijący (mało pijący) człowiek i otwarcie stawiający sprawę w towarzystwie - po prostu ma jaja i charakter, może być z siebie dumny.
Natomiast facet, który tłumaczy się np. żoną, która mu zabrania albo wymyśla że nie ma czasu na spotkanie, żeby temat nie wypłynął - jest trochę żałosny, aczkolwiek rozumiem, że taka wersja może być wygodniejsza do sprzedania niektórym tępym ludziom.
Kiedyś, mam nadzieję, proporcje się odwrócą i to osoba, która dużo pije będzie źle widziana w towarzystwie.