Zastanawiam się ostatnio coraz bardziej nad jakimś anafrodyzjakiem i po wstepnym researchu, te które znalazłem (i działają najlepiej), ograniczają produkcję testosteronu, zwiększają prolaktynę i często powodują gino.
Może ktoś miał do czynienia z takim środkiem, który jednak tego testosteronu nie ograniczał?
Trenuję już dobrych parę lat i wypracowałem pewną sylwetkę, którą fajnie byłoby chociaż utrzymać.
Lekarz chciał przepisać mi wstępnie lek, którego używa się do kastracji chemicznej, więc grzecznie podziękowalem i wyszedłem.
Żeby nikt nie wziął mnie za dewianta, to mam chorą dziewczynę, która nie może spełniać się w tych sprawach, a sam libido mam od zawsze na dość wysokim poziomie i nie chcę jej zadręcząć, a "samopomoc" odpada (uważa to poniekąd za zdradę, a ja jakoś pół roku wytrzymałem).
Nie chce też rezygnować ze złej diety (wiadomo, papierosy + alkohol + jedzenie syfu by pewnie pomogło).
Gdyby ktoś znał jakieś sposoby ograniczenia libido to byłbym wdzięczny, ostatnio zacząłem bawić się w medytację :)