/AFP
Polak (lub Polka) został ranny w czwartkowych zamachach w Madrycie - poinformowała polska ambasada w Hiszpanii.
"Mamy potwierdzenie o jednej osobie w stanie ciężkim" - powiedziała PAP Anna Wawrzyniak, radca prasowy ambasady.
Chociaż nikt nie przyznał się do zamachów, władze oskarżyły o nie organizację separatystów baskijskich ETA.
"Liczba zabitych nie jest ostateczna i obawiamy się, że może być znacząco wyższa" - powiedział Pedro Calvo w hiszpańskim państwowym radiu.
Atak nastąpił trzy dni przed wyborami parlamentarnymi. Nie poprzedziły go żadne ostrzeżenia.
Do polskiego konsulatu w Madrycie nie dotarły dotychczas żadne informacje, które wskazywałyby, że wśród ofiar zamachu są Polacy.
"To była masakra - powiedział rzecznik rządu Eduardo Zaplana. "To był zamach na demokrację" - dodał. Separatystów baskijskich nazwał "zbrodniczą bandą".
Arnaldo Otegi, przywódca radykalnej baskijskiej partii Batasuna, uważanej za polityczne skrzydło ETA zaprzeczył, by seria zamachów była dziełem tej organizacji i przypisał akty terroru, jak to ujął "arabskiemu ruchowi oporu".
Hiszpański minister spraw wewnętrznych Angel Acebes oświadczył, że bez wątpienia za czwartkowymi zamachami bombowymi w Madrycie stoi ETA. ETA "osiągnęła swój cel, dokonując masakry" - powiedział minister.
Bomby eksplodowały o wpół do ósmej rano w pociągu podmiejskim wjeżdżającym na duży dworzec Atocha, węzłową stację pociągów dojazdowych, dalekobieżnych i madryckiego metra.
Wybuchy wstrząsnęły także pociągami lub peronami na dwóch stacjach linii podmiejskiej prowadzącej do stacji Atocha. Władze ogłosiły, że ogółem nastąpiły cztery eksplozje.
Tłum zapłakanych podróżnych opuszczał stację Atocha, podczas gdy ratownicy wynosili ciała. Zakrwawieni ludzie siadali na krawężnikach chodników i telefonowali z komórek, aby powiadomić bliskich, że przeżyli zamach.
Na samym dworcu Atocha rannych zostało 250 osób - powiedział rzecznik stołecznego pogotowia ratunkowego.
Na miejscu wszystkich eksplozji trwa akcja ratunkowa. Reuters pisze, że spontanicznie włączyli się do niej przechodnie. Szpitale zaapelowały o oddawanie krwi dla rannych, więc do punktów krwiodawstwa pospieszyły setki mieszkańców Madrytu. Autobusy przekształcono w ambulanse do rozwożenia poszkodowanych do szpitali.
Na wieść o zamachach, za przykładem rządzącej Partii Ludowej, większość hiszpańskich ugrupowań politycznych wstrzymała kampanię wyborczą.
Przywódcy europejscy potępili zamach. Pat Cox, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, przypomniał, że w niedzielę mają odbyć się w Hiszpanii wybory powszechne, i nazwał atak czwartkowy "wypowiedzeniem wojny demokracji".
Gdyby oskarżenia wysuwane pod adresem ETA potwierdziły się, byłby to najbardziej krwawy atak w historii tej organizacji. Od 1968 roku baskijscy separatyści zabili ok. 850 osób; największy z dotychczasowych zamachów, na barceloński supermarket w 1987 roku, kosztował życie 21 osób. W zeszłym miesiącu ETA (Euzkadi Ta Askatasuna - co oznacza Kraj Basków i Wolność) ogłosiła jednostronne zawieszenie broni, ale ograniczyła je tylko do Katalonii.
http://info.onet.pl/884586,12,item.html
trust no one