...
Savate to rzeczywiście starofrancuski styl walki. Jego historię wywodzi się z wczesnego średniowiecza, a nawet wcześniej. Początkowo savate ograniczało się do uderzeń nogą, gdyż w rękach wojownicy trzymali broń - miecze, potem szpady - i techniki nie były ze sobą zbytnio zsynchronizowane, szermierki uczono oddzielnie. Dopiero później zaczęto kompilować szermierka + savate. Dlatego uważa się, że pierwotne savate rzeczywiście przypominało nieco taekwon-do. Ta dysproporcja między niezwykle efektownie wyglądającymi uderzeniami nóg a rozwojem walki rękoma utrzymywała się bardzo długo. Zasadniczy wpływ na rozwój techniki miał na wpół legendarny francuski mistrz z Burgundii nieznanego imienia z XIX wieku, który miał ją zrewolucjonizować. Był on związany ze światem ówczesnych teatrów ulicznych, później miał ponoć zostać najlepszym we Francji (a co za tym szło - i w całym świecie) szermierzem, by wreszcie udoskonalić stary styl walki. Od niego wywodzi się savate mimbis (czyt. mimbi z akcentem na ostatnią sylabę), technika prawie całkowicie oparta na walce nogami. Legenda głosi, że wzięło się to stąd, iż mistrz uznawał uderzenia ręką za wulgarne i nieetyczne. A teraz do rzeczy: były to wytrenowane, szybkie i niezwykle skuteczne serie kopnięć, głównie odwróconą stopą, ale nie tylko. Ogromną rolę przykładano do niesamowitej masy różnych podcięć oraz haków itp. Ręce niemalże wyłącznie używane były do bloków - choć do blokowania ciosów używano także w głównej mierze nóg. Nie dotyczyło to łokci i ciosów zwanych minauder - nie wiem, jak to wytłumaczyć, dosłownie znaczy wdzięczyć się, robić miny - ciosy przypominające... no dla mnie to tak jakby siatkarz ścinają odbijał piłkę poziomo lub coś takiego, jak tańczą w chińskich teatrach wymach**ąc rękoma na wszystkie strony. Te porównania to tak tylko na użytek własny, bo nie za bardzo umiem to opisać. Ostatecznie jednak walkę rękami także włączono do systemu, ale dysproporcja między efektownymi uderzeniami nogą a mniej skutecznymi rękami pozostała. Walczono jakby na większą odległość niż w znanych nam wschodnich sztukach walki. Jedną z najważniejszych zasad był szacunek dla każdego wojownika, zwycięzca zawsze był zobligowany do tego, by zrobić specjalny ukłon (sic!), polegający na wysunięciu przed siebie obu ramion na wysokość głowy tak jakby płynęło się delfinem, z otwartymi dłońmi, położeniu lewej dłoni na prawą i równomiernym ukłonem - dłonie lądują trochę poniżej kolan, głowa zupełnie nisko schylona - doprawdy nie wiem, czemu nikt nie nakręcił o tym filmu, przecież to świetnie się prezentuje. Zwycięzca Później rozwinięto cały styl, ale walki, o których piszecie, nie dotyczą "czystego", tradycyjnego savate, tylko są późniejszą kompilacją. Tradycyjne savate nadal jest jednak kultywowane we Francji. O "sportowych walkach" savate już napisaliście, pozwólcie więc, że opiszę to tradycyjne: chodzi w największym skrócie o to, by zadać serię uderzeń, która - jeśli nie zostanie zablokowana na samym początku, to już potem nie ma żadnych szans. Dlatego ciosy są jakby lżejszego kalibru, tzn. ważniejsza od siły jest niezwykła dynamika (nie wiem, czy jest styl walki o większej dynamice!!!) i sama technika uderzeń niż siła. Dlatego właśnie natknęliście się na stwierdzenia o skuteczności tej walki. Zwykłem żartować, że to jak combosy w Mortal Kombat - wiem, wyjątkowo tandetne porównanie, ale coś jest na rzeczy... Jeżeli daliśmy się zaskoczyć pierwszym kopnięciem, to już nie mamy szans zablokowanie kolejnych - taka jest dynamika! Szok. Jest to styl wyjątkowo "techniczny". A owe serie, o których piszę, prezentują się np. tak: wysoki kop z prawej w twarz, niemalże automatycznie, tak jakby w powietrzu wysoki kop z lewej, niski kop w brzuch - przeciwnik, o ile nie padnie po wcześniejszych strzałach, a raczej nie padnie, bo... nie zdąży, to zgina się w połowie, i wtedy krótka prawa-lewa coś na kształt rowerka - i przeciwnik ze zgięcia wylatuje na ziemię. Przednie. Przeciwnik wie, że główną siłą savate są nogi, więc atakuje górę naszego tułowia. Niespodzianka - podcięcie i nim zdąży upaść - kopnięcie jeszcze tą samą nogą. I znowu wywraca przeciwnika w odwrotnym kierunku niż ten po pierwszym uderzeniu raczył opadać. No i takie to noże fajerwerki we wszystkich kierunkach uczyło tradycyjne savate mimbis. Podsumowując: skuteczna walka nogami, szybkość, "techniczność", wytrenowana seryjność - taka automatyczna kopaninka. Nie wiem, gdzie można trenować savate w Polsce, spotkałem się z tym tylko we Francji i nie mam zielonego pojęcia, czy są tu jakieś szkoły. Elementy savate wykorzystane zostały przez twórców filmu "Le pacte de loups" - Bractwo Wilków (zdaje się, że tu w Polsce był on wyświetlany pod tytułem "Braterstwo wilków", ale głowy nie dam - niedawno leciał na Polsacie pod bardziej fortunnym tłumaczeniem jako Bractwo. Pozdrowiska dla wszystkich.