zmienilam sposob odzywiania,jem ok 1500kcal dziennie,wg zapotrzebowania (zmniejszone o 500kcal oczywiscie),sniadanie weglowe,2 sniadanie koktail formline ze sklepu sfd wlasnie,obiad ryba/drob/jajka +warzywa,kolacja bialkowa... 4 razy w tyg aerobic+ silownia)...
i mnie teraz zaczeli straszyc,ze skoro wczesniej jadlam po 800-1000kcal,ale nie patrzylam na to co jem,tylko patrzac na wartosci kaloryczne...to teraz jak jem kalorycznie wiecej,to sie spase i bede tyc poki sie matabolizm nie przestawi na taki sposob zywienia...
i najlepiej zebym zaczela brac efedryne (pfff...to m.in to g*** ktore zostalo wycofane z polskich aptek,bo uzaleznia,a niektore inteligenne anorektyczki sie faszeruja tussi,lekiem na gorne drogi oddechowe,ktore uzaleznia lepiej niz niejeden narkotyk..podobno spala tluszcz i daje energii ale to shit....) i mi sie to radzi,plus jakies inne wynalazli...
czy zmiana zywienia,na zdrowsze,odpowiednio zbalansowane nie jest lepsza niz te cale chemie?? z reszta sami zobaczcie tu..:
http://zrzuce-25kg-zobaczycie.blog.pl/komentarze/index.php?nid=8886299
jakas nawidzona...
a ja znow mam metlik i juz sie boje ze tak jedzac,sie spase jak slon i dupa z odchudzaniem ;(((
"Miej serce i patrz w serce.."