Obiecałem relację z suplementacji i przyszedł czas na pierwszy raport. Biorę, co zaleciliście, od tygodnia z hakiem.
Kreatyna zaczęła działać na drugi dzień i to naprawdę mocno. Napompowanie na treningu wzrosło drastycznie, aż się boję, że po latach znów ujrzę u siebie rozstępy. Niestety jest to krótkotrwała pompa, schodzi po kilku minutach, czuć, że to nieco sztuczny efekt. Wzrosła mi też zauważalnie siła, w każdym ćwiczeniu biorę po ok. 10% więcej. Ogólnie ćwiczy się lepiej, jest więcej energii i animuszu, jest też dobre czucie mięśnia, jak za najlepszych czasów. Pod tym względem przyznaje skuteczność kreatyny - świetny bodziec na zastój. Do tego dołącza się efekt psychiczny, bo jest większa motywacja, więc i treningi cięższe. I tak się to nakręca.
Podstawowy minus (przynajmniej dla mnie) to mocne ciągnięcie wody. W tydzień przybyło mi 4 kg, ale bynajmniej nie jest to masa. Widać to też po obwodach, ale jakość zdecydowanie nie ta, o jaką chodzi. I idzie dalej, mimo że treningi mam bardzo intensywne i schodze do szatni mokry jak pies. Piję nieco więcej niż normalnie a mam objawy odwodnienia - wysychaja mi i pękają wargi. Tej wody trzeba będzie się pozbyć, bo nie potrzeba mi takiego balastu. Czy jest na to jakiś sposób w trakcie, czy trzeba dojechać do końca kreatyny i potem się odwadniać i ciąć?
Przez 3 pierwsze dni pobolewał mnie łeb, ale ustabilizowało się.
Działania ZMA nie czuję. Być może wynika to z małego odstępu (60-90 min.) między nocnym Prolongatum a ZMA przed snem. Będę się starał wcześniej pić białko. Jeśli nic to nie zmieni, zacznę brać drugą porcję
przed treningiem.
Z kolei bardzo mile jestem zaskoczony tranem. Włączyłem go dopiero 4 dni temu i mimo tragicznego smaku i zapachu (mam naturalny), piję go z przyjemnością, bo czuję, jak mnie "oliwi" - organizm funkcjonuje płynniej, spokojniej, lepiej przyswaja posiłki, łapię dodatkową energię.
Prolongatum też przyjemne - wyraźnie lepsze (także smakowo) niż Hitec Protein. Wcinam obie jednocześnie i do Hiteca (w dzień) trochę się zmuszam, Prolongatum (wieczorem) piję z przyjemnością.