Wczoraj byłam pierwszy raz od kilku lat na dość intensywnym - jak na moją zapadłą kondycję - aerobiku [w międzyczasie chodziłam na jogę, ale to raczej nie poprawia kondycji]. Zdyszałam się nieźle, nawet kilka razy musiałam przystanąć na chwilkę, ale humor w trakcie i potem miałam doskonały. Po treningu [od razu] prysznic, grzecznie do domu i nagle po jakichś dwóch godzinach od zakończenia zaczęła mnie ćmić głowa. Nie jakoś mocno, ale jednak nie można było zignorować. Mam nieodparte wrażenie, że wiąże się to z treningiem.
Z rzeczy które mogły mieć znaczenie:
- W sali było dość ciepło, ale działały 4 wiatraki pod sufitem i klimatyzacja. Ja ćwiczyłam pod klimatyzatorem, więc co jakiś czas nawet zawiewało mi chłodem po plecach. Nie było mi gorąco.
- Był moment, w którym stwierdziłam, że jest mi trochę duszno, był moment bardzo lekkiego zasłabnięcia bez utraty przytomności - po prostu musiałam przystanąć i poczekać chwilę, bo serce by mi wyskoczyło. Niestety jestem taką osobą, że nie ruszam się latami, ale jak już się ruszę, to na półtora gwizdka i od razu staram się być lepsza od prowadzącej
- Z natury mało piję wczoraj na trening wręcz zapomniałam kupić wodę. Pół godziny po treningu wyżłopałam kefir i było mi dobrze.
Coś jeszcze?
Czy ktoś może mi powiedzieć, co zrobiłam źle i jak następnym razem uniknąć bólu głowy?
Pozdrawiam,
"Go ahead, make my day..."