Fajnie wyglądam
Uwielbia patrzeć na swoje ciało. Idąc ulicą chętnie przegląda się w wystawach sklepowych. Dobrze czuje się w sukienkach i butach na wysokim obcasie. Dlatego tak bardzo boli ją, gdy ktoś pyta, czy sport nie zniszczył w niej kobiecości.
Kilka lat temu artykuł o Halinie Kunickiej chciała napisać dziennikarka z Warszawy. Przyjechała do Gorzowa, by spotkać się z nią w jednej z kafejek. Nie potrafiła ukryć zdziwienia, gdy zobaczyła elegancką kobietę w garsonce i na szpilkach.
- Spodziewała się potwora, ni to baby, ni to faceta - wspomina sportsmenka. - Nie ćwiczę po to, by walić pięścią w ścianę. Podnoszę ciężary, by mieć wysportowaną sylwetkę. Nie wiem, skąd ten stereotyp. Sama nie mogłam kiedyś poznać zawodniczki, która startowała ze mną w kategorii do 52 kg. Na zdjęciu w gazecie wyglądała na o wiele większą niż jest. Dziennikarce z Warszawy długo tłumaczyłam na czym tak naprawdę polega kulturystyka kobiet, ale artykuł nigdy nie powstał.
Wbijanie się w formę
Z Haliną Kunicką spotykam się w jej sklepie z odżywkami przydatnymi podczas ćwiczeń na siłowni. Wielokrotna mistrzyni Polski i Europy oraz wicemistrzyni świata ma na sobie dopasowane spodnie i sweter. Widać, jakie ma uda i ramiona. Swoje mięśnie nazywa pieszczotliwie mięśniaczkami.
- Przed pierwszym startem w lipcu muszę zrzucić siedem kilo - zdradza kulturystka. - Po dwa kilo na miesiąc. To nic. Bywało, że do zawodów traciłam 10-12 kilogramów.
W domu ma dwa komplety ciuchów. Mniejsze na czas, gdy jest w formie i większe na teraz. Przyznaje, że woli siebie taką, jak teraz czyli z wagą ok. 63 kg. Na zawodach World Gym w Niemczech (Olimpiada Sportów Nieolimpijskich), które odbędą się w lipcu, wystartuje w kat. 57 kg.
- Gabaryty mięśni się nie zmienią. Będą tak samo duże jak dziś, ale odtłuszczone i bardziej pokreślone - tłumaczy. - Formę muszę utrzymać do wrześniowych mistrzostw świata.
Dlatego to ostatni moment na grzeszenie czyli pójście z synem na lody, zjedzenie chipsów czy innych słodkości. Potem ścisła dieta polegająca na odpowiednim doborze białek, węglowodanów i tłuszczów.
- Nie mogę się głodzić, bo przy intensywnych treningach zacznę „zjadać" sama siebie - mówi Kunicka. - Zwracam uwagę na wartość odżywczą posiłków. Na szczęście nie jestem łasuchem, choć zdarzają mi się chwile słabości.
Równocześnie z dietą rozpoczynają się intensywne treningi. Sesje trwają od godziny do dwóch. Pięć razy w tygodniu odbywają się treningi siłowe, a sześć razy aerobowe (trening na rowerze stacjonarnym, bieżni lub steperze).
Ciało to nie maszyna
Kunicka wiązała przyszłość z tańcem. Na siłownię trafiła w 1988 r. z ciekawości. Podobało jej się, że efekty zależą od niej, od tego czy będzie konsekwentna. Po roku zaproponowano jej przygotowania do zawodów. Miała18 lat.
- Zgodziłam się też z ciekawości - wspomina kulturystka. - Wtedy trzeba było mieć wysportowaną sylwetkę i lekki zarys mięśni. Z biegiem czasu wymagania poszły w górę. Teraz obowiązują większe gabaryty i odtłuszczone ciało. Latami trzeba wypracowywać odpowiedni gatunek mięśni, kształt, wyeksponowanie. Uda się tylko przy ostrych treningach i reżimie dietetycznym.
Ten rok jest dla gorzowianki wyzwaniem. Po lipcowych zawodach, we wrześniu czekają ją mistrzostwa świata, a w październiku prawdopodobnie Puchar Polski.
- Nie wiem, czy w nim wystartuję. Wszystko zależy od tego, jak długo będę musiała utrzymać formę - zdradza sportsmenka. - Czasami trzeba odpuścić. Ciało to nie maszyna. W dodatku tuż przed zawodami muszę szczęśliwe skończyć IV rok studiów i zacząć kolejny. To też wymaga zaangażowania.
Mężczyźni mnie adorują
Ci, którzy znają ją z zawodów, wysmarowaną olejkiem, prężącą mięśnie, nie wyobrażają sobie jej w sukience. Gdy zobaczą prywatnie, nie potrafią ukryć zdziwienia.
- Często słyszę, że fajnie wyglądam, że wcale nie jestem taka potężna - zdradza Kunicka. - Cieszę się, bo widocznie jestem dowodem na to, że kulturystki mogą być eleganckimi, zadbanymi kobietami. Wiem, że niektórym mogę się nie podobać. Nie będę jednak latem chodzić w golfach, by ukryć mięśniaczki. Nie wstydzę się swojej sylwetki. Przeciwnie, jestem z niej dumna.
Na plaży często podchodzą do niej panie i pytają, co zrobić, by wysmuklić ciało. Adorują ją mężczyźni.
Złe nastawienie do kulturystek nie może brać się z tego, że to sport zarezerwowany dla mężczyzn. Już w latach 60. panie napinały swoje umięśnione ciała na zawodach.
- Telewizja pokazuje zazwyczaj kobiety, które uprawiają kulturystykę zawodowo i biorą udział w zawodach Miss Olimpia. Tam rzeczywiście zawodniczki mają dwa razy większe mięśnie i rozumiem panów, którzy mówią, że w sprawach intymnych nie chcieliby mieć z nimi nic wspólnego. W Polsce nie ma zawodowstwa tylko amatorstwo. Może by częściej pokazywać nasze dziewczyny? Może wtedy udałoby się przełamać stereotyp? - zastanawia się Kunicka.
Przedłużyć młodość
Na cztery miesiące przed pierwszymi w tym roku zawodami, gorzowianka ma już zaplanowany rytm treningów. Najważniejszą imprezą są dla niej mistrzostwa świata. Zależy jej na złocie, które byłoby ukoronowaniem 15-letniej kariery. Co potem?
- Nie chcę przechodzić na zawodowstwo - mówi stanowczo. - Może zajmę się fitnessem, który jest delikatniejszy. Czasu nie uda się zatrzymać, ale dzięki ćwiczeniom można przedłużyć młodość fizyczną i duchową. Nie mogłabym całkowicie zerwać ze sportem, bo to jest część mnie samej, mojego życia. Tym bardziej, że na siłowni może ćwiczyć każdy bez względu na wiek.