Poniewaz to jest blog, to pozwole sobie dzisiaj na kilka zdan od siebie. Do tej pory byla glownie Soma, teraz bedzie bardziej Psyche.
Prosze panstwa, musze sie przyznac - jestem slomiany ogien. Latwo sie nakrecam na wysokie obroty, rownie latwo sie odkrecam. Moja fascynacja SFD trwala calkiem dlugo jak na moje mozliwosci, bo blisko pol roku. Ale - rownie szybko jak przyszla- przeszla. Oczywiscie znajac siebie nie moge obiecac, ze przeszla na zawsze.
Dzieki zebranej tu wiedzy udalo mi sie osiagnac calkiem niezle wyniki, za co jestem wdzieczna wielu osobom, ktore mi w tym pomogly. W szczegolnosci podziekowania, szacunek i usciski dloni naleza sie Tyce, qazarowi, Michailowi, Charonowi, Grasikowi, Amazone i tasce. Innym osobom dziekuje za wsparcie i inspiracje.
Od lutego bardzo duzo sie zmienilo w moim zyciu. Mam diametralnie inne podejscie do tego, co jem, nie wyobrazam sobie dnia bez jakiejs formy ruchu. Obecnie robie trening silowy 3x tyg., joge 2x tyg. i 2x tyg chodze na basen. Jak mam sile i ochote, to dodaje sobie poranne bieganie [okolo 30'].
Po zakonczeniu redukcji odzywiam sie bardziej swiadomie, starajac sie nie eliminowac zadnego istotnego skladnika z codziennej diety.
Uzyskalam w ten sposob pewna kontrole nad swoim organizmem i wieksza swiadomosc wlasnego ciala. W oczywisty sposob wiaze sie to ze zmiana sylwetki [i koniecznoscia praktycznie calkowitej wymiany garderoby]. Prawde mowiac: nigdy w zyciu nie wygladalam tak dobrze, jak teraz. Jednoczesnie wiem, ze to dopiero poczatek, dopiero kilka miesiecy nowego zycia i, do cholery, nie zrezygnuje, dopoki nie zobacze kratki na swoim brzuchu w pelnej krasie . A jak zobacze, to tym bardziej nie zrezygnuje.
Tymczasem jednak odchodze.
Pozdrawiam i dziekuje wszystkim za pomoc.
P.S. Londres: odezwij sie na priva, cos Ci wyszperam.
"Go ahead, make my day..."