otóz zazwyczaj całe wakacje spedzam u babci na wsi. dzięki dobremu ziomkowi mam tam dostęp do mini siłowni w stodole, gdzie jest sprzet - ławeczka home-made, hantle gryfy obciążenie juz standardowe, wyciągów niet, preferuje wolny ciężar. ciężaru jest około 100 kg tyle że spoko mozną ćwiczyć co sie chce (mowa o mnie).
ale nie tu jest hund begraben. otóż moja kochana babcia która sie mną opiekuje (karmi mnie) jest konserwatywna jeśli chodzi o jedzenie i urodziłą sie przed wojną wiadomo więc że jadłospis ma specyficzny. Posiłki na które mogę liczyć:
śniadanie: chleb, bułki, dżem, miód, kiełbasa, mielonka (konserwa - sporo białka nawet) od czasu do czasu jajka (ale naprawde od czasu do czasu)
obiad: wiekszosć na ziemniakach - kopytka, placki ziemn., frytki, bigos, mięso rzadko, czasem mielony
kolacja - to co na śniadanie :)
i tu jest sedno sprawy. trening latem nie bedzie stanowił problemu, sprzęt jest, czasu mnóstwo, tylko ta dieta. teraz jestem na diecie masowej i trening takiz sam. na wakacjach niestety będę miał jedzonko takie jak opisałem powyżej. teraz pytanie: jak intenswynie ćwiczyć i co, żeby miesnie sie same nie pożarły. od białka nie będe całkowicie odstawiony - zainwetsuje troche w tawróg i tuńczyka - po jednym na dzień i pokryjomu będę podjadał - bede kupował w poblikism mieście. zabardzo szaleć jednak nie moge, bo jesłi zaczne sie do jadłospisu wtrącać za mocno, to babcia będzie zła :(. na odzywke białkowa też hajsu brak
czytałem gdzieś, że trenig siłowy nie potrzebuje tyle białka co masowy, tylko kalorii ogólnie, więc możę to - chętnie bym też poprawił wyniki.
na dodatek częśto aeroby będą - meczyku w piłę odmówic nie moge, jeszcze rower, te sprawy
to moje pierwsze wakacje gdy ćwicze z dietą, bo przedtem jechałem jak popadnie. powaznie ćwicze juz pół roku ponad.
sytuacja ciekawa nie jest wiem. sorry żę nie bede mógł podziękować sogiem. WIELKIE DZIĘKI Z GÓRY za jakiekolwiek porady, może nawet jakieś planiki.