i stopa nadal jest spuchnięta.
W dodatku mnie boli...ćwiczyć jakąś tą stope czy dac sobie spokój ?
Nie mogę wiecznie nie chodzić do szkoły...a nie pójdę do niej bez możliwości biegania bądź skoku...
Ani na tramwaj nie przejde, ani dresą nie spierdziele...
Mam 10km do szkoły, 700m do przystanku, nierówna droga, dziury..brak asfaltu.
A i w autobusie, czy później po przesiadzeniu się w tramaju zabardzo nie ma gdzie usiąść a ludzie tęz mają cie głeboko tak gdzie słoneczko nie dochodzi..pchają cię depczą...ah..
Koło szkoły płytki nietrówne, jak nie wiem...a mi wystarczy że nadepnę na malutką nierówność (wczoraj wychodziłem z domu) a czuje spory ból.
Mogę biegać leciutkim, ale to naprawde leciutkim truchciekiem, wtedy mnie nie boli.
A wiadomo żeby biec norlamalnie trzeba posiadać możliwość stania na placach. A z tym to już jest gorzej... stojąc na dwóch nogach na placach stane, a stojąc tyllko na lewej (chorej) nodze tylko do połowy wzbije się na palce..
Proszę...dopomóżcie, poradzcie mi coś...widze że nie tylko rodzice ale i tu mają mnie w dupie...
Pozdro.