bodymaker
ciekawy art.
Czy jest na świecie liga, w której na dwie kolejki przed końcem sezonu wciąż nie wiadomo, ile zespołów z niej spada i ile oraz na jakich zasadach do niej awansuje? Oczywiście - nad Wisłą.
Wyznaczenie daty 10 maja jako termin ostatecznej decyzji, ile drużyn zostaje w lidze, to kpina w żywe oczy. I okazja do szwindli. Bo chyba kolejność powinna być odwrotna niż: najpierw niech to wszystko się skończy, a potem ogłosimy co komu przypadnie.
O połączeniu się Lecha z Amicą wiadomo było od dawna. I o tym, że poznańska "Lokomotywa" nie dostanie licencji na przyszły sezon - także. Dla nikogo tajemnicą nie było, że Amica przeniesie się do Poznania. Wiedzieli o tym wszyscy, ale PZPN (i Ekstraklasa) czekali nie wiadomo na co. Teraz - jakąkolwiek decyzję by podjęli - będzie ona ogłoszona za późno.
Szczęście, że nieprawdziwe okazały się plotki, iż z ekstraklasy nikt oprócz wycofującego się Lecha nie spadnie. Bo znowu - i nie pierwszy raz - byłaby polska liga wyjątkowa pod względem takim, że reformuje rozgrywki w trakcie ich trwania.
Jak to jest, że komisja licencyjna chce/zamierza/zastanawia się, czy nie wyrzucić z ligi Górnika Zabrze (osiem milionów złotych długu). Czy do tej pory nie było w ekstraklasie zespołów z podobnymi problemami? W poprzednich latach pozwolenie na grę w ekstraklasie dostawały kluby, które miały większe długi (w instytucjach państwowych, u byłych graczy i trenerów), które nie miały spełniających jakichkolwiek norm licencyjnych stadionów. Teraz nagle PZPN (i Ekstraklasa) się obudził. Jasne, że lepiej późno niż wcale. Ale decyzja o ewentualnej degradacji Górnika wywoła mnóstwo kontrowersji i nie wiem, czy znajdzie się ktokolwiek, kto powie, że została ona podjęta bez jakiegokolwiek podtekstu. Że od tego dnia PZPN i Ekstraklasa SA w każdej sytuacji będzie przestrzegała postanowień, które sama wymyśliła. Ale których dotąd ani razu nie wprowadziła w życie.
I jeszcze słowo o sędziach, którzy w przeciwieństwie do piłkarzy (mecze z "podejrzanymi" wynikami wciąż się zdarzają, ale jest ich zdecydowanie mniej - oczywiście tylko w Orange Ekstraklasie, bo w II lidze mogą "układać" się na potęgę. Wystarczy sprawdzić, ile płacili bukmacherzy za porażkę Śląska Wrocław z Finishparkietem Nowe Miasto 0:3 - trzeci gol dla grających w dziesiątkę gości padł w doliczonym czasie po strzale samobójczym oraz jaka była stawka za wygraną przedostatniej w tabeli Polonii Bytom na boisku lidera Widzewa Łódź) nie wytrzymują ciśnienia. W ostatniej kolejce sędziowie Małek (Arka - Pogoń) i Podgórski (Odra - Polonia) popełnili tyle błędów, że spokojnie mogą jechać już na wakacje. Przymusowe wakacje od ligi. Ale nie zdziwię się, jeśli poprowadzą w tym sezonie ważne mecze. Bo to jest polska liga właśnie.
Bronowicki: we wtorek chory, w piątek zdrowy
- Darek Wdowczyk zadzwonił do Pawła Janasa i powiedział, że Grzegorz Bronowicki jest poobijany i nie przyjedzie na mecz z Litwą - wyjaśniał nieobecność piłkarza Legii w ubiegły wtorek w Bełchatowie prezes PZPN Michał Listkiewicz. Rzeczywiście niedoszły debiutant miał mocno zbity mięsień w meczu z Kolporterem w Kielcach. - Trochę lodu i będzie dobrze - mówił Bronowicki po spotkaniu. Do Bełchatowa jednak nie pojechał. Janas bez słowa zrezygnował z legionisty (podejrzewam, że na dłużej), powołał Grzegorza Bonina. Jest taki przepis, że zawodnik, który ze względów zdrowotnych nie może zagrać w tygodniu w meczu kadry nie może zagrać również w lidze. Tymczasem Bronowicki w piątek (dokładnie 72,5 godziny po meczu z Litwą) hasał na Łazienkowskiej aż miło. Po urazie ani śladu. Konsekwencji PZPN czy Ekstraklasy SA też nie ma. Tego zresztą się można było spodziewać. Swoją drogą to chyba nawet dobrze, że Bronowicki nie zagrał w Bełchatowie - jest w takiej formie, że nie odbiegałby zbytnio od tragicznie grającej drużyny Janasa.
Kiedy piłkarze Wisły (Baszczyński i Sobolewski) mieli nie przyjechać do Bełchatowa, związek oczywiście pamiętał o przepisie i nie omieszkał zagrozić dyskwalifikacją. W przypadku Bronowickiego takie ultimatum nie padło. Choć o przydatności do gry w kadrze powinien decydować lekarz kadry, a nie Legii czy jakiegokolwiek innego klubu.
Dan niezłomny
"Zawodnicy Górnika grali tak, jakby czekali na kartki, może nie chcieli grać w środę przeciwko Legii? Przed moim przyjazdem do Krakowa powinno się mi powiedzieć, że Legia musi zdobyć tytuł. Zostałbym w Rumunii. Wszystko jest robione, by to ona zdobyła tytuł. W naszych meczach rywale walczą o życie, doznają kontuzji, otrzymują kartki, a w następnym meczu [z Legia] są zmęczeni. Czekamy na ostatnie spotkanie, żeby przekonać się, kto jest lepszym zespołem!" - trener Wisły Kraków Dan Petrescu po meczu z Górnikiem. Po tym jak rumuński szkoleniowiec obraził władze ligi, PZPN, selekcjonera Janasa, sędziów, swoich zawodników oraz władze klubu, w którym jest zatrudniony, niezłomnie trwa w swoim "upodabnianiu się" do José Mourinho. Na razie wychodzi na nieumiejącego przegrywać pozera.
Bzdura kolejki
W pierwszej połowie meczu Wisła - Górnik na płocie sektora C wywieszone zostały białe płótna z napisem: " Mogłeś być żywą legendą. Jesteś zwykłym" i dalej przekreślony numer 21. Adresatem napisu był Tomasz Frankowski. Po chwili dowieszone zostało słowo " judaszem". Zostawiam to bez komentarza. Przytoczę tylko fakty: siedem lat w Wiśle, pięć tytułów mistrza Polski, trzy tytuły króla strzelców i jeszcze ponad milion euro do klubowej kasy (przychodził za darmo), kiedy odchodził do Elche. O co ma pretensje część kibiców Wisły? O rzekomą krytykę trenera Dana Petrescu. "W jednym z wywiadów zapytany, co sądzę o trenerze Petrescu, odpowiedziałem, że go nie znam. Poza tym przytoczyłem fakty, że w czasie kiedy on narzekał na sędziów, boiska, terminarz i zawodników, Legia - z jednego punktu straty - osiągnęła siedem przewagi. I szanse na mistrzostwo w stulecie klubu oddaliły się...".
Liczby kolejki
0
- trwa zacięta, twarda i nieustępliwa walka o start w europejskich pucharach. Szanse na zajęcie trzeciego miejsca w lidze mają jeszcze Zagłębie Lubin, Amica Wronki, Kolporter Korona Kielce i Lech Poznań. W meczach 28. kolejki trzy pierwsze zespoły przegrały swoje spotkania (Zagłębie w Bełchatowie, Amica w Warszawie z Legią, a Korona w Łęcznej). Nie strzeliły w nich ani jednego gola. Honoru naszych przyszłych eksportowych zespołów (czwarta drużyna ma obowiązek grać w Pucharze Intertoto) nie uratował Lech, który choć strzelił dwa gole na stadionie Cracovii - punktów też nie zdobył.
2 - tyle punktów we wszystkich jedenastu meczach tej rundy straciła warszawska Legia (remis 2:2 w Kielcach z Kolporterem). Jeśli drużyna Dariusza Wdowczyka wygra dwunasty mecz tej wiosny (w środę w Zabrzu), będzie mistrzem Polski. W tej rundzie zdobyła już 31 punktów.
źródło GW.
Czy jest na świecie liga, w której na dwie kolejki przed końcem sezonu wciąż nie wiadomo, ile zespołów z niej spada i ile oraz na jakich zasadach do niej awansuje? Oczywiście - nad Wisłą.
Wyznaczenie daty 10 maja jako termin ostatecznej decyzji, ile drużyn zostaje w lidze, to kpina w żywe oczy. I okazja do szwindli. Bo chyba kolejność powinna być odwrotna niż: najpierw niech to wszystko się skończy, a potem ogłosimy co komu przypadnie.
O połączeniu się Lecha z Amicą wiadomo było od dawna. I o tym, że poznańska "Lokomotywa" nie dostanie licencji na przyszły sezon - także. Dla nikogo tajemnicą nie było, że Amica przeniesie się do Poznania. Wiedzieli o tym wszyscy, ale PZPN (i Ekstraklasa) czekali nie wiadomo na co. Teraz - jakąkolwiek decyzję by podjęli - będzie ona ogłoszona za późno.
Szczęście, że nieprawdziwe okazały się plotki, iż z ekstraklasy nikt oprócz wycofującego się Lecha nie spadnie. Bo znowu - i nie pierwszy raz - byłaby polska liga wyjątkowa pod względem takim, że reformuje rozgrywki w trakcie ich trwania.
Jak to jest, że komisja licencyjna chce/zamierza/zastanawia się, czy nie wyrzucić z ligi Górnika Zabrze (osiem milionów złotych długu). Czy do tej pory nie było w ekstraklasie zespołów z podobnymi problemami? W poprzednich latach pozwolenie na grę w ekstraklasie dostawały kluby, które miały większe długi (w instytucjach państwowych, u byłych graczy i trenerów), które nie miały spełniających jakichkolwiek norm licencyjnych stadionów. Teraz nagle PZPN (i Ekstraklasa) się obudził. Jasne, że lepiej późno niż wcale. Ale decyzja o ewentualnej degradacji Górnika wywoła mnóstwo kontrowersji i nie wiem, czy znajdzie się ktokolwiek, kto powie, że została ona podjęta bez jakiegokolwiek podtekstu. Że od tego dnia PZPN i Ekstraklasa SA w każdej sytuacji będzie przestrzegała postanowień, które sama wymyśliła. Ale których dotąd ani razu nie wprowadziła w życie.
I jeszcze słowo o sędziach, którzy w przeciwieństwie do piłkarzy (mecze z "podejrzanymi" wynikami wciąż się zdarzają, ale jest ich zdecydowanie mniej - oczywiście tylko w Orange Ekstraklasie, bo w II lidze mogą "układać" się na potęgę. Wystarczy sprawdzić, ile płacili bukmacherzy za porażkę Śląska Wrocław z Finishparkietem Nowe Miasto 0:3 - trzeci gol dla grających w dziesiątkę gości padł w doliczonym czasie po strzale samobójczym oraz jaka była stawka za wygraną przedostatniej w tabeli Polonii Bytom na boisku lidera Widzewa Łódź) nie wytrzymują ciśnienia. W ostatniej kolejce sędziowie Małek (Arka - Pogoń) i Podgórski (Odra - Polonia) popełnili tyle błędów, że spokojnie mogą jechać już na wakacje. Przymusowe wakacje od ligi. Ale nie zdziwię się, jeśli poprowadzą w tym sezonie ważne mecze. Bo to jest polska liga właśnie.
Bronowicki: we wtorek chory, w piątek zdrowy
- Darek Wdowczyk zadzwonił do Pawła Janasa i powiedział, że Grzegorz Bronowicki jest poobijany i nie przyjedzie na mecz z Litwą - wyjaśniał nieobecność piłkarza Legii w ubiegły wtorek w Bełchatowie prezes PZPN Michał Listkiewicz. Rzeczywiście niedoszły debiutant miał mocno zbity mięsień w meczu z Kolporterem w Kielcach. - Trochę lodu i będzie dobrze - mówił Bronowicki po spotkaniu. Do Bełchatowa jednak nie pojechał. Janas bez słowa zrezygnował z legionisty (podejrzewam, że na dłużej), powołał Grzegorza Bonina. Jest taki przepis, że zawodnik, który ze względów zdrowotnych nie może zagrać w tygodniu w meczu kadry nie może zagrać również w lidze. Tymczasem Bronowicki w piątek (dokładnie 72,5 godziny po meczu z Litwą) hasał na Łazienkowskiej aż miło. Po urazie ani śladu. Konsekwencji PZPN czy Ekstraklasy SA też nie ma. Tego zresztą się można było spodziewać. Swoją drogą to chyba nawet dobrze, że Bronowicki nie zagrał w Bełchatowie - jest w takiej formie, że nie odbiegałby zbytnio od tragicznie grającej drużyny Janasa.
Kiedy piłkarze Wisły (Baszczyński i Sobolewski) mieli nie przyjechać do Bełchatowa, związek oczywiście pamiętał o przepisie i nie omieszkał zagrozić dyskwalifikacją. W przypadku Bronowickiego takie ultimatum nie padło. Choć o przydatności do gry w kadrze powinien decydować lekarz kadry, a nie Legii czy jakiegokolwiek innego klubu.
Dan niezłomny
"Zawodnicy Górnika grali tak, jakby czekali na kartki, może nie chcieli grać w środę przeciwko Legii? Przed moim przyjazdem do Krakowa powinno się mi powiedzieć, że Legia musi zdobyć tytuł. Zostałbym w Rumunii. Wszystko jest robione, by to ona zdobyła tytuł. W naszych meczach rywale walczą o życie, doznają kontuzji, otrzymują kartki, a w następnym meczu [z Legia] są zmęczeni. Czekamy na ostatnie spotkanie, żeby przekonać się, kto jest lepszym zespołem!" - trener Wisły Kraków Dan Petrescu po meczu z Górnikiem. Po tym jak rumuński szkoleniowiec obraził władze ligi, PZPN, selekcjonera Janasa, sędziów, swoich zawodników oraz władze klubu, w którym jest zatrudniony, niezłomnie trwa w swoim "upodabnianiu się" do José Mourinho. Na razie wychodzi na nieumiejącego przegrywać pozera.
Bzdura kolejki
W pierwszej połowie meczu Wisła - Górnik na płocie sektora C wywieszone zostały białe płótna z napisem: " Mogłeś być żywą legendą. Jesteś zwykłym" i dalej przekreślony numer 21. Adresatem napisu był Tomasz Frankowski. Po chwili dowieszone zostało słowo " judaszem". Zostawiam to bez komentarza. Przytoczę tylko fakty: siedem lat w Wiśle, pięć tytułów mistrza Polski, trzy tytuły króla strzelców i jeszcze ponad milion euro do klubowej kasy (przychodził za darmo), kiedy odchodził do Elche. O co ma pretensje część kibiców Wisły? O rzekomą krytykę trenera Dana Petrescu. "W jednym z wywiadów zapytany, co sądzę o trenerze Petrescu, odpowiedziałem, że go nie znam. Poza tym przytoczyłem fakty, że w czasie kiedy on narzekał na sędziów, boiska, terminarz i zawodników, Legia - z jednego punktu straty - osiągnęła siedem przewagi. I szanse na mistrzostwo w stulecie klubu oddaliły się...".
Liczby kolejki
0
- trwa zacięta, twarda i nieustępliwa walka o start w europejskich pucharach. Szanse na zajęcie trzeciego miejsca w lidze mają jeszcze Zagłębie Lubin, Amica Wronki, Kolporter Korona Kielce i Lech Poznań. W meczach 28. kolejki trzy pierwsze zespoły przegrały swoje spotkania (Zagłębie w Bełchatowie, Amica w Warszawie z Legią, a Korona w Łęcznej). Nie strzeliły w nich ani jednego gola. Honoru naszych przyszłych eksportowych zespołów (czwarta drużyna ma obowiązek grać w Pucharze Intertoto) nie uratował Lech, który choć strzelił dwa gole na stadionie Cracovii - punktów też nie zdobył.
2 - tyle punktów we wszystkich jedenastu meczach tej rundy straciła warszawska Legia (remis 2:2 w Kielcach z Kolporterem). Jeśli drużyna Dariusza Wdowczyka wygra dwunasty mecz tej wiosny (w środę w Zabrzu), będzie mistrzem Polski. W tej rundzie zdobyła już 31 punktów.
źródło GW.
Sklep kibica www.ISS-sport.pl sponsorem Ligi Typerów! Zagraj z nami!
http://www.sfd.pl/Liga_Typerów__VII_Edycja-t567860.html
Krzysztof Piekarz
KafarXXL
erminho
-Baca-
Damixxx
orzeszq
wollny
