SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Dawid Kostecki dla bokser.org: Łeb rozpier… i tyle.

temat działu:

Sztuki Walki

słowa kluczowe: , , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 14891

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 18 Napisanych postów 4847 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 40994


Paweł "Duncan" Matusik: Cześć Dawid, na początku dziękuje Ci bardzo za Twój czas.
Dawid Kostecki: Siemasz człowieku!
Zacznijmy od początku zanim przeszedłeś na zawodowstwo miałeś na swoim koncie zaledwie kilkanaście amatorskich pojedynków. Czym było dla Ciebie zawodowstwo i jak ono wyglądało skoro wówczas nie byłeś zawodnikiem HKP ? Kto Cię promował, organizował jako boksera ?
Zawsze mnie motywowały moje marzenia - a największym był boks zawodowy.
Chciałem być zawodowcem ze wszystkim z czym to się wiąże, ciężką pracą, bólem, niesamowitą rywalizacją, ale też sławą i pieniędzmi. Jakie były początki ?Jako amator stoczyłem około 16 walk i powiem szczerze, że mnie boks amatorski specjalnie nie pociągał. Ciężko jest się nie denerwować amatorką kiedy po pierwsze ma się charakter taki jak ja a po drugie jesteś młodym chłopakiem, dla którego celem jest zawodowstwo. A tam nie ma miejsca na kaski, koszulki … miałem bardzo wyraźny obraz boksera, wyglądał inaczej.
Ja żyłem boksem - cały dniami albo trenowałem albo oglądałem walki. Inni moi koledzy żyli rozrywkowo - dyskoteki, dziewczyny, imprezy i tak dalej i tak dalej Ja miałem w głowie boks, dążenie do niego, pod każdym względem, często podświadomie, intuicyjnie. Byłem zapatrzony na najlepszych jak Tyson czy Holyfiled. Chciałem być jak oni, to były moje ambicje i plany. Ale to wszystko nie jest takie proste trzeba być szczęściarzem i tytanem pracy. Nie można sobie powiedzieć „będę tym i tym", trzeba się temu poświęcić, podporządkować. Co było potem ? Miałem przerwę w życiorysie, z której jednak wyciągnąłem odpowiednie wnioski, który dały taki obraz Dawida Kosteckiego jak widzisz. Człowieka po części spełnionego, niezależnego i dumnego z siebie. Miałem już dziewczynę, urodził mi się syn, trzeba było jakoś zarabiać na życie. Zaczynałem stojąc na bramce u mojego wujka - Macieja Guzka w dyskotece. Trafiłem od razu w bardzo dobre ręce, bo wiadomo, żeby coś osiągnąć trzeba zainwestować w siebie w jako zawodnika. Wujek organizował pokazowe walki bokserskie w dyskotece. Tam się pokazałem z bardzo dobrej strony - wygrywałem, nokautowałem. Usłyszałem wtedy: „Dawid nie możesz zmarnować tego talentu, musisz iść dalej". Miałem wtedy marzenie aby wyjechać do Stanów i tam trenować, ale okazało się, że rozwijać się mogę też tu. Maciek Guzek zainwestował we mnie bezinteresownie, nie małe pieniądze. Trzeba było opłacić trenera, salkę i wszystko co się z tym wiąże. Miałem bardzo poświęconego sprawie trenera - Stanisława Osetkowskiego (były, amatorski mistrz Europy - przyp. Duncan). To był dla mnie trener i ojciec, miałem z nim świetny kontakt. Bardzo mnie wspomagała wiara w siebie i w innych, którzy we mnie wierzą. Trochę czasu zajęło mi wyeliminowanie zachowań z walk ulicznych w boksie zawodowym. Swój debiut miałem ze słynnym Marcinem Najmanem … cały szczęście, że udało mi się wygrać, że nie dostałem haka w plecy (śmiech). Przed tą walką miałem przygotowanie w Streszęcinie, w których pomagał mi trener Basiak, sparowałem m.in. z Mariuszem Wachem. Następnie walczyłem z Piotrem Ścieszką, który był vice-mistrzem Polski seniorów w wadze ciężkiej, przegrał nieznacznie w finale z Bartnikiem. Miało to być na gali Andrzeja Gmitruka (pierwsze walki „Cygan" toczy na galach Andrzeja Gmitruka, jako wolny zawodnik). Pojedynek miał być w wadze ciężkiej jak ważyłem 84 kg on 95-96 kg. Byłem nikim przed tą walką, ale widziałem, ze pomimo dużego doświadczenia rywala muszę go pokonać, zrobić kolejny krok. Po mojej piątej zawodowej walce z dobrym Białorusinem rozdzwoniły się telefony z propozycjami zawodowego kontraktu - najlepszą złożył szef Hammera, Andrzej Wasilewski. Podobał się poziom sportowy i medialny tej Grupy.

PM: Masz na koncie już 23 walki, w swoim dorobku młodzieżowy pas WBC, pas WBF i nieudaną batalię o pas IBC, zanotowałeś starty w Stanach. Jak oceniasz swoją karierę dotychczas i jak widzisz w przyszłości ?
DK: Trzeba otwarcie powiedzieć, że to co robi Andrzej Wasilewski, jak promotor, to naprawdę niesamowite rzeczy. Stajemy się znani już nie tylko w Europie, ale też współpracujemy ze mocnymi grupami w Stanach, rozwijamy się i to dość mocno. Jesteśmy wysoko w rankingach czyli jesteśmy dobrze prowadzeni. Ja mogę mówić tylko za siebie - ale ufam mu i czuje się bezpieczny o swój rozwój, o swoją przyszłość. Przede mną jest jednak dużo pracy, bo moje ambicje są jednak dużo większe niż obecne umiejętności. Mam predyspozycje do tego żeby być najlepszy, nawet jeśli nie mam tak naturalnego talentu jak Tyson czy z Polaków choćby Gołota. Praca, praca, praca. Mój wizerunek stał się rozpoznawalny, wypromowałem się. Tak, myślę, że idę w odpowiednim kierunku - prosto w górę! Ja i Andrzej Wasilewski zrobiliśmy to co było do zrobienia w 100 %. Wiesz, ja nie muszę być Mistrzem Świata, ja muszę tylko mistrzów świata nokautować.

PM: Jak byliśmy już przy pasie IBC. Przed walką z Kanfouah miałeś, swoich twardych sparingpartnerów z byłych krajów Związku Radzieckiego. Doszły mnie słuchy, ze sparowałeś po 13 rund i było Ci mało. Byłeś bardzo dobrze przygotowany, dałeś świetną walkę z Francuzem. Widziałem to na żywo. Co się stało ?
DK: Rzeczywiście sparingpartnerów miałem bardzo dobrych, robiłem z nimi co chciałem, byłem świetnie przygotowany. Rozmawiałem z jednym z nich - Safonovem, który też był na springach u Tomka Adamka i dawał sobie rade. Ze mną nie, dwa razy sparing był zatrzymywany. Byłem przygotowany najlepiej w karierze. Co się stało ? Przyczyna tkwiła w złym „robieniu" wagi, pozbawiłem swój organizm węglowodanów. Woda i kurczak gotowany. Zapasowy glikogen w moich mięśniach też został wyczerpany. Do tego cały czas dochodził morderczy trening, często dodatkowo aplikowany przeze mnie. Po wadze uzupełniłem niedobór, ale on w walce starczył tylko na pewien czas. Jeśli nie ma się „paliwa" (węglowodanów) to czerpie się go z mięśni (glikogen) ja już tego nie miałem, mój organizm był wyczerpany. Przegrałem przez przypadek, wiem, że mnie stać na wygranie i to nie z takimi zawodnikami. Mam wysokie cele. W walce z Francuzem pokazałem się z dobrej strony, bijąc zawodnika z czołówki europejskiej… nie wolno mi już więcej eksperymentować.

PM: Taka porażka na pewien sposób pomaga ?
DK: Zależy od charakteru. Ja chciałbym mieć w życiu tylko takie problemy, jak takie porażki. Jak byłem gówniarzem chodziłem głodny, więc porażka na ringu, może mnie tylko zmotywować. W życiu już byłem nie w takich sytuacjach …. Nie, nie załamię się jeśli o to Ci chodzi.

PM: Wyżej cenisz Abdula czy Kanfouah ?
DK: Ciężkie pytanie. To dwaj różni zawodnicy: Kanfouah'a można cenić za charakter i odporność, Abdul jest świetnym pięściarzem. Chyba jednak cenie wyżej Abdula.

PM: Jak pewnie wiesz Twój promotor przebywa w Ameryce i negocjuje warunki kontraltów dla Ciebie i Krzyśka Włodarczyka z grupą Warriors. Czego się spodziewasz ?
DK: Chce się pokazać, to kolejne etap. Rozumiesz mnie ? Żeby się dobrze sprzedać w U.S.A trzeba być człowiekiem instytucją, nie można się tylko dobrze bić bo będzie trudniej, trzeba być życiowo uniwersalnym. Show.

PM: Odwiedziłem Cię na obozie przygotowawczym w Zakopanym. Na czym dokładnie polega taki trening przygotowawczy…
DK: To jest fundament pod przygotowanie do startów. W górach jest inne powietrze, napędza produkcje krwinek, poprawia kondycje, na tym bazujemy. Zapierniczamy żeby zwiększyć wydolność.

PM: Z kim sparujesz na co dzień w klubie ?
DK: Z Krzyśkiem Włodarczykiem bardzo często sparowałem. Do mojej ostatniej walki przygotowywałem się z Tomkiem Hutkowskim i Pawłem Kołodziejem.

PM: Tomasz Adamek
DK: Mistrz Świata WBC.

PM: Marcin Najman
DK: El Testosteron.

PM: Dariusz Michalczewski
DK: Duży szacunek za dokonania.

PM: Mikołaj Wałujew
DK: Bestia.

PM: Słabe i mocne strony Dawida Kosteckiego.
DK: Mocne to szybkość, siła uderzenia, nieprzewidywalność, dynamika. Słabości ? Potrzeba nabrania jeszcze większego doświadczenia.

PM: Twój najtrudniejszy rywal w karierze ?
DK: Na pewno nie Kanfouah.

PM: Bokserski idol ?
DK: Oscar De La Hoya, Roy Jones Jr. - kochałem go za deklasacje przeciwników. Hopkins, zbieżności z moja osobą, podniósł się i reprezentuje klasę.

PM: Twój wymarzony przeciwnik ?
DK: Nie mam. Posłuchaj: Ja nie wiem jak to jest być mistrzem świata - ja wiem tylko to, że mam walczyć i urwać komuś łeb. A właśnie co do tego. To nie pozerstwo, ale właściwie nastawienie do walki. Potem słyszę: „ale ten Kostecki nie skromny". Uh, jakie to żałosne. Po co ja tam wchodzę ?!? Żeby się z nim pomacać ?!? Nie, żeby mu łeb rozpier… i tyle. Wymarzony przeciwnik to takie, przy którym zarobię dobre pieniądze. Patrzmy na Tomka Adamka… w tym wszystkich chodzi o to, żeby zarabiać dobre pieniądze i być na szczycie. Rozumiem Tomka.

PM: Jakie cechy charakteru powinien mieć zawodowy bokser ?
DK: Sprecyzowany i konsekwentny. Najważniejsza jest psychika.

PM: Wielkie dzięki za rozmowę, chcesz na koniec kogoś pozdrowić ?
DK: Całą moją rodzinę, przyjaciół, kolegów z grupy a szczególnie Maćka Zegana, oczywiście wszystkich kibiców.



bokser.org

"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)

Ekspert SFD
Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120

PRZYSPIESZ SPALANIE TŁUSZCZU!

Nowa ulepszona formuła, zawierająca szereg specjalnie dobranych ekstraktów roślinnych, magnez oraz chrom oraz opatentowany związek CAPSIMAX®.

Sprawdź
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Co robić tydzień przed zawodami? Odpoczynek?

Następny temat

ucieczka z uchi-mata: tylko dla akrobatów-wariatów

WHEY premium