A sprawa nie ejst prosta. Dobra, do meritum.
Przez ostatnie lata strasznie się roztyłem i na dziś ważę ok. 105-107 kg, przy wzroście 177/178. Nie zawsze tak było... Z 6 lat temu byłem w optymalnej formie, waga w okolicach 78-80 kg. Na siłownię śmigałem średnio 5-6 razy w tygodniu, a niekiedy po treningu jeszcze biegałem. W przerwach między seriami ćwiczyłem na worku (nazwijmy to umownie namiastką kicka) i rozciąganko. Ze szpagatem nie było u mnie problemu (no nie był tak doskonały żeby na zawody jeździć heh). Później jeszcze chwilę chodziłem na kicka, ale niecałe 3 miesiące tego było. Jeszcze mogę dodać, że tak do 16 roku życia uprawiałem chyba każdą dyscyplinę, w niektórych byłem reprezentantem szkoły, etc etc... Więc jakąś tam podbudowę mam, ale przez dobre 5 lat prawie zero aktywności treningowej
Do czego zmierzam? Konkretnie się zapuściłem. O wadze już wspomniałem. Do tego nie mam klasycznego bebzonu, tylko samara rozlała mi się po całym ciele. Najbardziej poszło w oponę, uda, no i nawet "cyc" mi się na klacie zrobił. O kondycji nie wspominam, bo szkoda gadać.
No ale w końcu trzeba powiedzieć dość! Ile można! Moja sylwetka woła o pomstę do nieba, znajomi, którzy nie widzieli mnie parę lat poznają mnie dopiero po dłużej chwili.
Zanim poproszę o rady, to wspomnę o odżywianiu.
Kucharzem jestem średnim, więc 90% moich posiłków to chleb, czyli węgle, węgle, węgle. Ciężko mi sobie wyobrazić dietę bez chleba i ziemniaków - podejrzewam, że raczej bez trudu mógłbym się przestawić na warzywa i owoce, ale na dobraniu diety znam się jak większość z Was na pływaniu synchronicznym.
Przez te parę lat zastoju nieraz próbowałem jakiś zrywów, ale były to krótkie, nawet bardzo epizody. Nawet biegać mi się odechciało.
Dobra, teraz najważniejsze.
Chcę ruszyć konkretnie z treningami, więc czy ktoś mógłby mi zaproponować jakiś plan, bo domniemam, że moje mądrości uległy przedawnieniu.
Coś tam mi jeszcze z przeszłości zostało, więc pod żadnym pozorem nie chcę ćwiczyć na masę itp itd. Chodzi mi tylko i wyłącznie o zrzucenie kilogramów poprzez siłkę i aeroby. Skłonny jestem chodzić na siłownię (jest to raczej piwniczna "siłownia" a nie konkretny klub, ale warunki jakie takie są) nawet i 5 razy w tygodniu, w 2 pozostałe bieg. Do tego codziennie aeroby. Może i się porywam z motyką na słońce, ale u mnie regularność jest najważniejsza. Jak już zatrybię to na trening pójdę obojętnie co by się nie działo. A jak cykl będzie oparty na treningu, potem dwa przerwy to cały misterny plan pójdzie w piz.. jak by powiedział Siara.
Na czym mi najbardziej zależy:
- konkretne zrzucenie wagi, nawet z 25kg
- zniwelowanie "cyca", opony i uda ala Roberto Carlos
Gdy pojawią się pierwsze efekty to wtedy będę myślał dalej - teraz priorytetem są w/w założenia. Dodam, że już kiedyś wróciłem z wakacji ponad 10kg cięższy to udało mi się to zrzucić na siłce i worku w chyba 1,5 miesiąca. Teraz sprawa jest dużo poważniejsza, ale myślę, że dzięki Waszym wskazówką dam radę.
Na koniec proszę o ułożenie mi planu na siłkę (z jak największą częstotliwością w tygodniu) i wskazanie najlepszych aerobów na moje pokłady tłuszczu oraz jakąś dietkę, bo pochłaniając ogormne ilości węgowodanów raczej schudnąć się nie da.
Przepraszam za zbyt szczegółowe wątki w tym poście, ale chciałem żeby sytuacja była jak najbardziej jasna w ułożeniu mi treningu i diety.
Z góry dziękuję za pomoc. Pozdrawiam.