SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Richie Giachetti dla Gazety: Tyson, McCall, Shavers, Dokers ...

temat działu:

Sztuki Walki

słowa kluczowe: , , , , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 2139

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 18 Napisanych postów 4847 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 40994


Radosław Leniarski: Obejrzałem ostatnio zdjęcie z 1997 roku, z walki Tyson - Holyfield II. Sędzia Mills Lane stoi w Waszym narożniku, czyli Tysona i Pańskim, i tłumaczy, że odbiera Mike’owi dwa punkty za ugryzienie Holyfielda. Pana mina nie jest zbyt tęga. Co Pan wtedy myślał?
Richie Giachetti: Mike doznał podczas sparingów potężnego rozcięcia łuku brwiowego. Jeszcze przed walką, analizując, co może się zdarzyć, rozważaliśmy wspólnie, że w przypadku ponownego rozcięcia walka może zostać przerwana i że Mike nie będzie miał szansy pokonać Holyfielda. W drugiej rundzie Holyfield faktycznie uderzył go głową i łuk poszedł. Mike wpadł w szał. Po pierwszym ugryzieniu Holyfielda powiedziałem do Lane’a, który podszedł do naszego narożnika: „Daj mi chwilę dłużej, pogadam z nim, przemówię do niego, uspokuję go". Ale wszystko działo się za szybko. Lane odebrał punkty, puścił walkę, Mike rzucił się na Holyfielda i znów go ugryzł. No sorry. Mike stracił całkowicie kontrolę nad sobą. A do tego momentu prowadził na punkty, boksował, używał lewych prostych [w rzeczywistości Tyson przegrał u sędziów punktowych obydwie pierwsze rundy].

RL: Pan nie potrafił go zatrzymać, nie powiedział mu Pan:"Mike, uspokój się".
RG: Ależ właśnie to mówiłem: „Wygraj w ringu, nie daj się sprowokować, używaj ciosów prostych. Uspokój się, jesteś lepszy". To mówiłem w przerwach między rundami. Byłem pewien, że Mike znokałtuje Holyfielda. On też nie miał wątpliwości, bo był w wielkiej formie. Znam Mike’a. Trenowałem go do siedmiu walk. Ja nie jestem typem takim jak jego wcześniejsi czy późniejsi trenerzy. U mnie trzeba boksować. Po śmierci Cusa d’Amato (wychowawcy Tysona) jego trener, nie wspomnę nazwiska tej kreatury, wykorzystywał to, że Mike potrafił zdmuchnąć gości z ringu. Mike to akceptował, no bo nie trzeba było ciężko pracować z takim nastawieniem. U mnie trzeba zasuwać. Ponieważ Mike chciał się dobrze przygotować po pierwszej porażce z Holyfieldem, wrócił do mnie, bo wczesniej ci jego pseudoprzyjaciele odsunęli mnie. Mike był dzięki temu we wspaniałej formie. W ciągu jednego dnia wykończył trzech sparingpartnerów na Florydzie. Trzech dobrych sparingpartnerów jednego dnia! To było niesamowite. Był w wielkiej formie. I przyplątało się to rozcięcie łuku.

RL: Oczekiwanie na walkę, napięcie po porażce w pierwszym pojedynku, olbrzymie pieniądze - przecież mieli w sumie zarobić z Holyfieldem 65 mln dol. Po prostu Tyson nie wytrzymał tego wszystkiego i pekł ...
RG: No tak. Ale mimo to do tej pory nie rozumiem dlaczego to zrobił. On sam nigdy tego nie zrozumie. Przecież wcześniej też walczył o pieniądze, też była presja. To tak jak z waszym Gołotą. Dlaczego uderzał Bowe’a poniżej pasa z taką determinacją w dwóch walkach, w których zdecydowanie prowadził na punkty? Kto to wytłumaczy? Ja go pytałem w szatni: Mike, coś ty najlepszego zrobił? Dlaczego go ugryzłeś, na Boga? Nie zapomnę jak odpowiadał takim bezradnym głosem: Nie wiem, po prostu nie mam pojęcia. Lou Duva opowiadał mi kiedyś, jak przed drugą walką z Bowe’m, zakładając taśmę na pięści Gołoty, żartował: Andrew, trzymaj się powyżej jaj. Żarty to dobry pomysł, ale też nie wypaliły. Pięściarze nie są konstruktorami rakiet kosmicznych, naprawdę nie wiadomo, co im strzeli do głowy.

RL: Pan jednak znał Tysona bardzo dobrze ...
RG: Mike to człowiek depresja, z nastrojami jak huśtawka. Znałem go 15 lat, trenowałem z nim przez sześć-siedem, byliśmy przyjaciółmi. Spotkałem się z nim na jednej z pokazowych imprez i nie chciał ze mną rozmawiać. Nic złego mu nie zrobiłem, zawsze pracowałem dla jego dobra, a wtedy nie było to takie oczywiste. Kręcili się wokół niego jacyś podejrzani ludzie, każdy chciał być blisko niego, ale nikt nie miał na myśli jego dobra, tylko swoje. Tymczasem nasz związek był nie tylko profesjonalny. Jestem dla moich pięściarzy jak ojciec. Mike, Oliver McCall, Earnie Shavers, Michael Dokers, Steve Cunningham byli często gośćmi w moim domu, jedliśmy razem obiad z moimi dzieciakami. Tworzyliśmy zespół. Z Mikiem pojechaliśmy raz nad Wielki Kanion, obaj się zachwycaliśmy. Pytałem: Mike, czy ty to wszystko widzisz? Był zachwycony: - Kolory skał są niezwykłe. Tak różne. I tyle warstw tych skał. Ile miliardów lat jest przed nami? Łaziliśmy po górach, gadaliśmy godzinami, wieczorem wróciliśmy samochodem. I nagle bach, odgryza gościowi ucho. No sorry. Nie zrozumiałem tego.

RL: Pamiętam również inne zdjęcie z Panem w jednej z głównych ról. Był to dla mnie jeden ze smutniejszych momentów w historii boksu. Muhammad Ali po okropnym laniu siedzi w narożniku, Larry Holmes z rękami uniesionymi w górę i Pan wybiega do niego, by cieszyć się ze zwycięstwa.
RG: Nie chciałem tej walki dla Larry’ego. Powiedziałem mu: Larry, ludzie będą przeciwko tobie, czy wygrasz, czy przegrasz. Chyba, że go znokautujesz i będzie spokój. Jeśli będziesz go obijał, jeżeli będzie wyglądał na słabego, a przecież wtedy był już słaby, ludzie cię znienawidzą. Ali był ulubieńcem, był błyskotliwy. Larry nie umiał zjednać sobie ludzi, choć jako pięściarz był przecież niezwykły. On też nie chciał tej walki, bo to było trochę tak, jakby miał się bić nie wiem z kim ... prezydentem? Ali był jego bohaterem. Ale zdecydował Don King, który rzucił tyle pieniędzy na stół, że Larry się złamał. I faktycznie, bokserski świat był przeciwko Larry’emu, chociaż przecież nikt, również my, nic nie wiedzieliśmy o chorobie Alego [Szokujące wyniki badań Alego sprzed walki z Holmesem nie ujrzały światła dziennego, bo zataił je Don King. Okazało się po walce, że lekarz źle zinterpretował wyniki, nie zdiagnozował choroby Parkinsona, na jaką Ali w rzeczywistości cierpiał, i w konsekwencji przepisał lek, który mógł pięściarza nawet zabić].

RL: Istnieje plotka, że Holmes przedłużał egzekucję Alego, bo go w gruncie rzeczy nienawidził. Ali go obrażał słownie, tak jak wcześniej Fraziera, Foremana, Shaversa ....
RG: To prawda, że Ali nie przebierał w słowach. Tłumaczyłem Larry’emu, że to gra obliczona na sprzedaż biletów. Dzięki niej możesz zarobić więcej, więc nie obrażaj się - mówiłem. Denerwowało mnie, że Larry chciał się bawić w grę Alego, czyli też rzucać dowcipnymi uwagami i obrażać Alego. Nie był do tego stworzony. Mówiłem mu: Larry, daj spokój. Niech zgrywa się Ali, ty jesteś inny. Było jeszcze coś. Kiedy Ali przygotowywał się do walk w Pensylwanii, Larry często był sparingpartnerem. Kilka razy się popykali. Przed pojedynkiem z Chuckiem Wepnerem w 1975 roku, była to następna walka po słynnej „Rumble in the Jungle", musiałem wskoczyć na ring i przerwać sparing po ośmiu minutach, bo po prostu normalnie walczyli. Jeszcze kilka ciosów i Larry znokautowałby Alego. Tak naprawdę w czasie tej walki Larry oszczędzał Alego, nie uderzał z pełną mocą. Po 5. rundzie Larry wrócił do narożnika i powiedział: Richie, powiedz sędziemu, żeby przerwał walkę! Powinni ją przerwać, bo Ali nie miał szans, ale Bundini Brown [aktor, prawa ręka i drugi trener Alego] liczył, że jeszcze wyciągnie jakąś siłę z Alego i przeciągał pojedynek. Całe szczęście, że trener Alego Angelo Dundee nie dał mu wyjść do 11. rundy [i to też jest na tym zdjęciu: Dundee, który przez 16 lat był z Alim, zastawia drogę i mówi swojemu pięściarzowi: „Koniec. To koniec, gra skończona"]. A i tak było za późno. Gdybym był w jego narożniku, przerwałbym tę walkę po piatej rundzie. Oni wszyscy byli w niego zapatrzeni, nie dopuszczali do siebie myśli, żeby przerwać walkę Mistrzowi.

RL: Ciekawe, że Pana specjalnością są zawodnicy po przejsciach. Tyson po wyjściu z więzienia, McCall po depresji, Bowe po traumie z Gołotą. Dlaczego Pan się do tego bierze?
RG: Bo sam nigdy nie miałem problemów z życiem, choć w dzieciństwie straciłem ojca. Pięściarze trzymają się mnie mocno, to prawda. Bardziej się mnie trzymają niż moje żony, niestety.
WWW.BOKSER.ORG 

"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)

Ekspert SFD
Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120

PRZYSPIESZ SPALANIE TŁUSZCZU!

Nowa ulepszona formuła, zawierająca szereg specjalnie dobranych ekstraktów roślinnych, magnez oraz chrom oraz opatentowany związek CAPSIMAX®.

Sprawdź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 125 Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 699
Świete słowa-Tyson w 2giej walce był w najlepszej formie i moim zdaniem na 99% wygrałby tą walke z Holym!
Było to widac w jego oczach-ten wzrok zabójcy(jak za dawnych czasów...),człowiek wiedzacego po co walczy i o co walczy...Nie dał sie spychac do obrony,swietnie balansował ciałem,zadawał szybkie i bardzo mocne ciosy które niekiedy wstrzasały Holym-to powinien byc jego wieczor!
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Kontuzja barku a kick

Następny temat

Gołota wraca ?!

WHEY premium