Piękne przedstawienie cieszące oko, emocje sięgające zenitu. Tłumy i wrzawa. "Ring wolny-starcie pierwsze...". Rozlega się głos spikera dochodzący z głośników. Zebrana publiczność podnosi się z miejsc. Zaczyna się spektakl.
Niektórzy nie mogą powstrzymać emocji i wybuchają krzykiem, rozdzierając gardła. Walka bokserska w wykonaniu takich legend jak Jerzy Kulej, Grudzień, Kasprzyk czy Drogosz było to wielkie widowisko.Za sprawą wielkiego trenera Papy Sztama polski boks stał się legendą a zawodnicy-bohaterami tamtych czasów."...Kluczem do olimpijskiego zwycięstwa był jednak plan taktyczny walki przygotowany wraz z Feliksem Stamem i jego bezwzględna realizacja w ringu.
Grudzień, Kulej, Kasprzyk-trzy po sobie następujące walki w tokijskich olimpijskich finałach, trzy zwycięstwa i trzy złote medale Polaków. Największe wydarzenie polskiego boksu."(źródło - Internet - Zasoby Polskiego Portalu Olimpijskiego PKOLI).To sylwetki bokserów, których los nie pozostawił na lodzie i pozwolił im wtłoczyć się w machinę społeczeństwa. A co z tymi, którzy mieli swoje 5 minut ale niestety spadli z grzbietu sławy i nie są w stanie podnieść się gdyż kontuzja odarła ich z nadziei i nigdy już nie pozwoli skrzyżować rękawic?
Wcześniej klepani po ramieniu przez pseudo trenerów i prezesów obiecujących majątek, wielką karierę, sławę...teraz wielcy odrzutkowie. Nagle obiecanki straciły ważność. Umowa o wielkie dzieło wygasła. Znokautowani przez los tracą wszystko - karierę, marzenia, plany. Nieliczni tylko ponownie podnoszą się po nokaucie i szukają swojej nowej drogi, kolejnej drogi. Niełatwo ja znajdują, bowiem do tej pory pojedynki toczyli w ringu. Teraz stają do walki z rzeczywistością na wielkim polu bez pomocy z narożnika. Kiedyś pan prezes zaspokajał życzenia i wszystko było proste. Teraz pan prezes obraca się plecami, wściekły na siebie, że trwonił swój cenny czas. Bo co mu z nieużytecznego przyjaciela, którego kiedyś klepał po ramieniu obiecując złote góry. Po co mu zepsuta maszyna? No przecież nie wyciągnie teraz ręki i nie powie: "Stary trudno-powinęła ci się noga, ale wszystko będzie w porządku - coś się wymyśli". To zbyt dużo, nie ma czasu tyle spraw na głowie i tyle diamentów do oszlifowania.
Nikt już wtedy nie pamięta wielkich walk, mistrzowskich pojedynków na rękawice i medali na piersi swego bohatera. Nagle - jak zaczarowani popadają w amnezje. Nasuwa się pytanie: "Co u diaska? - o co chodzi w tej nierównej grze?".
Tak więc - boks, jednych odarł z nadziei, odebrał plany i marzenia, odebrał wiarę -drugich - tych nielicznych - wyniósł na szczyty. Szkoda, że tylko nielicznych. Niektórzy mają okazję przebudzić się w porę z tego "snu o sławie". Większość budząc się, nie widzi szans na lepsze jutro. Nie potrafią zaistnieć na nowo i podjąć walki nawet z własnym sobą. XXI wiek stawia na ładnych, mądrych i komunikatywnych. A po co komu "rozbite " dziwolągi bez doświadczenia? - bo co to za doświadczenie w dzisiejszych czasach jak "machanie rękami?"
Opowiadam tę historie, bo byłem świadkiem tego brutalnego widowiska, zderzenia tych ludzi i ich światów z rzeczywistością. Byłem obok to niewłaściwe stwierdzenie. Brałem w nim udział - ba- byłem tym zapomnianym, jednodniowym bohaterem, którego los odarł z resztek nadziei a działacze, prezesi i pseudo trenerzy zasypali gruzami zapomnienia.
Tekst napisał były zawodnik I-ligowego
zespołu KSZO - Ostrowiec: Adam Jurowski
"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)