Szacuny
0
Napisanych postów
16
Na forum
16 lat
Przeczytanych tematów
138
Mam 16 lat, ćwiczę regularnie 3x na tydzień, jadam więcej niż jest w stanie zmieścić talerz (częstotliwość: 4x-5x dziennie), o jakość też się staram (no wiadomo: ryż, razowe pieczywo, sporo makaronów, mięsko, jaja, kurczaki, paluszki rybne / ryby, a słodyczy i używek nie ruszam), ale nie zwracam uwagę na dokładną ilość białka na dzień, węglowodanów, kalorii, szklanek wody, itp. itd. to czy jestem w stanie przytyć i rozbudować się? Czy jest to możliwe wyłącznie w przypadku rozpisania diety i innych "bzdetów"? Pytanie wywodzi się stąd, że wielu moich znajomych (nawet na siłowni), którzy mogą pochwalić się muskulaturą mówili mi, że taka szczegółowość jest zbędna. Moim celem jest przybytek o 8-10 kg do lata (więc czasu mam sporo, myślę).
Wybaczcie za lenistwo, może znalazłbym odpowiedź gdybym trochę dłużej poszukał, ale klasycznie mi się nie chciało :P
Wyrozumiałość mile widziana
Szacuny
34
Napisanych postów
7667
Na forum
20 lat
Przeczytanych tematów
81617
W sumie od biedy można przyznać kolegom rację. Ja też nie wyliczam kalorii. Chodzi o zdrowo rozsądkowe podejście.
A zasada jest taka: jak wszystko idzie zgodnie z celem trenigowym jest ok. (czyli jak chcesz przymasować i ta masa zaczyna rosnąć to się niczym nie martwisz). Ale kiedyś tam pojawia się zastój. Siła nie rośnie. Obwody nie rosną. Ludzie najczęściej sięgają wtedy po suple. Czasem po koks.
Jak dla mnie to czas kiedy trzeba pogrzebać w szczegółach diety. Coś dodać. Coś ująć. Żeby przełamać stagnację.
Jeszcze jeden plus liczenia kalorii - cele poznawcze. Żeby mieć świadomość ile co ma tłuczu, cukrów, białka itp. Wtedy zrozumiesz dlaczego np. należy unikać jak diabeł święconej wody soków i słodkich napojów. A co można lub należ jeść w dużych ilościach.