Mianowicie 30 września tego roku jeżdżąc na deskorolce niefortunnie moja noga podczas lądowania noga upadla mi pod kątem,tak jakby zewnętrzna kostka dotknęła ziemi,co spowodowało zerwanie torebki stawowej,zdarzyło mi się to już nie pierwszy raz,ale pierwszy raz tak długo się to ciągnie. Lekarz wsadził mi nogę w gips na 3 tygodnie(pierwszy raz w moim życiu miałem nogę w gipsie) , ostatniego tygodnia gips był praktycznie cały zniszczony i nie usztywniał nogi do końca,gips zdjęty został na własną rękę,ale dopiero po upływie 3 tygodni zgodnie z zaleceniami lekarza,uznałem,że nie będę nadwyrężać nogi i nie jeździłem jeszcze przez tydzień. Po tygodniu wyszedłem na deskę i po jakichś 4 godzinach jeżdżenia znowu niefortunnie upadłem,tym razem to nie było skręcenie kostki lecz jakby uczucie rozrywanego mięśnia,nastąpił natychmiastowy obrzęk,po 2 dniach kulejąc udałem się znowu do lekarza,który powiedział,że mam nie nadwyrężać nogi do końca tego miesiąca i stosować maście typu fastum itp.
Stosowałem altacet do wczoraj,ale nadal mam problemy z chodzeniem i obrzęk,jedyny wysiłek jaki powoduję to chodzenie do szkoły i w piątek i sobotę wyjście na osiedle połazić itp. co pod wieczór powoduje powiększenie się obrzęku i wzmocnienie bólu... co mam robić? Mam w planach kupno stabilizatora,lecz nie wiem jaki powinien być dokładnie,może powinienem zacząć chodzić o kulach?
Wątpię żebym mógł jeździć w grudniu ;/