Chciałbym się z wami podzielić informacją na temat mojej kontuzji, której doznałem w tamtym roku, i nie życzę żeby ktoś miał podobną sytuację, ponieważ jest to w moim przypadku rok życia jakby to powiedzieć w plecy. Na szczęście wszystko jest już na dobrej drodze, chce napisać całą historię mojej kontuzji i ktoś z was może miał podobną. Oto ona zachęcam do przeczytania i możliwej odpowiedzi, że może ktoś miał i jak to szybciej leczyć.
Słoneczny dzień 26 kwietnia, ta data utkwi mi głęboko w pamięć, ponieważ właśnie w ten dzień stało się najgorsze. Dzień zaczął się normalnie nie poszedłem do szkoły ponieważ właśnie w tym dniu kończył się turniej między szkolny w moim mieście w piłkę nożną (Słupsk). Zaczął się mecz, zostało 20 minut do końca ostatniego gwizdka arbitra i wtedy stało się najgorsze mając piłkę przy nogach zobaczyłem na przeciw mnie przeciwnika, wybiegłem z pola okiwałem go, lecz on bardzo ostro mi wszedł w nogi, uderzył swoim kolanem (środkiem) w miejsce na dół od kolana w bok wewnętrzny nogi, upadłem od razu na murawę, ból był taki mocny że aż wyłem z bólu, zszedłem z boiska, zobaczywszy to wuefista powiedział że tylko zbite opowiem teraz jak wyglądało moje kolano w tym miejscu co mnie uderzył zrobił się wielki siniak nie był taki jak zwykły był żółty i były w nim inne barwy. Lecz zignorowałem to bo chciałem grac dalej. Kolejny dzień, siniak jeszcze większy, lecz znowu to zignorowałem i znowu pojechałem na mecz tym razem 27 kwietnia w piątek, założyłem sobie opaskę i grałem i wszystko było ok, lecz jedna rzecz była dziwna.. po 90 minutach czułem jakby w by tak mi kolano odpadało takie dziwne uczucie. Później grałem jeszcze na boisku i było tak samo jak mówiłem po upływie jakiegoś tam czasu czułem jak by mi odpadało, było puste kolano? Powiedziałem mamie, żeby mnie zapisała do lekarza i skierowanie do jakiegoś ortopedy. Powiedziałem lekarce rodzinnej że miałem siniaka a ona na to "no to musiał być jakiś uraz", napisała skierowanie i zaczęło się chodzenie do Lekarza sportowego i ortopedy w moim mieście jak ktoś będzie się pytał mogę dać jego nazwisko. Powiedział że mam naderwane boczne wiązadło w kolanie + lekkie skręcenie i coś z łatkotką, że mi strzela coś. Powiedział wtedy że nie mogę nic robić do końca lipca (koniec sportu). Dał mi zastrzyk w kolano, po którym powiem szczerze prawie odleciałem byłem zielony. Zapisał mnie na fizjoterapie 10x magnetotronik 10x laseroterpania.
Później znowu poszedłem w sierpniu i powiedział że napewno już nie zagram w lato, powiedział że nie mogę wysilać nogi itp. W książęce napisał mi "atro I", przy kolejnej wizycie napisał znowu mi "atro I" na wizycie w grudniu powiedział że już jest dobrze,że nie ma żadnej wody itp. Narazie jest "Cisza w kolanie" powiedział żebym nie skakał i biegał. Następnie napisał mi 10x Magnetotronik który pomagał. Dzisiaj znowu przyszedłem do niego styczeń moja kontuzja już trwa więc niecałe 7 miesięcy, powiedział że wszystko jest dobrze, i niedługo przyjdzie taki okres że będę czuł się na siłach że biegać będę mógł itp. ale jest to najbardziej zgubny okres w którym może nastąpić przetarcie się kości? i urwania wiązadeł krzyżowych. Ten okres może przyjść za tydzień może dwa nie wiadomo, napisał mi zwolnienie do końca tego roku szkolnego a następną wizytę mam w lutym 18. W tym czasie przytyłem, brak ruchu, zapisałem się na basen bo nie ma wtedy takiego obciążenia na kolana, muszę właśnie schudnąć.
Oto moja historia jak są jeszcze jakieś pytania proszę pisać może mieliśmy coś wspólnego. Proszę nie kasować tego tematu, dziękuje. pozdrowienia!