No więc tak, swego czasu, kilka lat temu, "trenowałem" bez odpowiedniego teoretycznego przygotowania do treningu i bez diety (po prostu jadłem dużo). Trening polegał na tym, że codziennie (od poniedziałku do soboty) dźwigałem ciężary, robiłem pompki, przysiady, ogólnorozwojowe ćwiczenia - trwało to z rozgrzewką ponad godzinę - a potem zabierałem się za worek, w który tłukłem aż do utraty tchu.
Wytrzymałem dwa miesiące takiego treningu - o dziwo nie schudłem - i zaczęły mnie boleć stawy. Niestety treningu nie przerwałem i pewnego dnia obudziłem się z wysoką gorączką, bolały mnie wszystkie stawy, głównie łokciowe, barkowe i nadgarstki. Ledwo co się poruszałem.
Łaziłem do lekarzy, nie pomogli. Przez prawie dwa lata miałem kłopoty ze stawami. Po każdym większym wysiłku trzeszczały, chrupały i bolały.
Dopiero w sieci znalazłem odpowiednie źródła informacji, m.in. to forum. Zacząłem regularnie łykać glukozaminę z msm i chondroityną. Potem dość ciężko pracowałem fizycznie, co o dziwo bardzo poprawiło stan moich stawów. Od lipca trenuję siłowo, czasem czuję ból stawów barkowych czy łokciowych, ale w porównaniu z tym co było nie jest źle. Masę chwytam szybko i trening idzie spoko.
Chcę trenować SW. Nie wiem jaki styl wybiorę - lubię tajski boks bardzo, ale im więcej wiem o bjj, tym bardziej się zachwycam. Zależy mi na czymś co rozwija siłę, zręczność, spryt i kondycję.
Pytanie tylko - czy ktoś, kto tak jak ja męczył się ze stawami i podczas najgorszego okresu czuł bóle łokci po dźwiganiu marnego baniaka z mineralną, w ogóle powinien się zabierać za trening SW?
Pewnie spora część z Was miała od groma kontuzji i takie dylematy uważa za nieco śmieszne, ale ja po prostu nie chcę być na dłuższy czas ponownie wyłączony z każdej formy rozwoju fizycznego.
Z drugiej strony - problemów nie mam, glukozaminę regularnie łykam, więc chyba nie będzie źle, co nie?
I jeszcze jedno - kontuzje. Jedni twierdzą, że w BJJ kontuzje to rzadkość, inni wręcz przeciwnie. Podobnie z tajskim boksem. Jak to w końcu jest z tymi kontuzjami?
Zależy mi na rekreacyjnym treningu, bez hardkorów. W końcu - chcę się rozwinąć fizycznie, a nie męczyć na starość, hehe.
Pozdro i z góry dzięki
PS. Nie musicie mi przypominać, jaką głupotą był codzienny trening z ciężarami, hehe.
"It's faster than f***ing shit" (c) Bruce Buffer