Pomysł może głupi i może nawet już przerabiany ale właśnie mi coś takiego wpadło do głowy ;)
Dzienne zapotrzebowanie kaloryczne wyliczamy na podstawie wagi ciała , aktywności i jeszcze kilku mniej ważnych czynników. Później w zależności od naszego celu zmieniamy spozywaną ilość kalorii na + lub -. Ale czy w przypadku osób, które mają nadwagę ten sposób jest napewno ok? Załóżmy, że ktoś ma 10kg nadwagi - oblicza sobie zapotrzebowanie i wychodzi mu ile ma jeść aby tą wagę utrzymać a później ma sobie odjąć np 300kcal i schudnąć. Ale po co utrzymywać zbędny tłuszcz? Nie można by np obliczyć zapotrzebowania wg prawidłowej wagi ciała i gdy zacznie się jeść waga sama się prędzej czy później wyreguluje ? Wiadomo, że dla sportowców a szczególnie kulturystów coś takiego jak "prawidłowa waga ciała" nie jest zbyt sensowne ale dla zwykłych ludzi, którzy albo nic nie ćwiczą albo robią coś rekreacyjnie myślę, że ma sens.
Jakby ktoś mnie jeszcze nie dokońca zrozumiał to przykład ;)
Janek dużo jadł i jest za gruby. Ma 180cm wzrostu i waży 110kg z czego mięśni prawie nie ma bo w życiu ciężarka nie trzymał. Po co mu teraz kalorie dla 110kg kulturysty skoro on powinien ważyć dajmy na to 80kg ? Może właśnie powinien ustalić zapotrzebowanie dla 80kg i się tego trzymać aż dojdzie do tej wagi ? :)
Co o tym myślicie ?