otóż sprawa ma się następująco - mam 20 lat, studiuje zaocznie i pracuje 6 dni w tygodniu, czasem nawet po 13 godzin dziennie. Od jakiegoś czasu zauważyłem jakieś stany lękowe, nie wiem czy chodzi tu od podświadomość czy może coś innego (że sobie coś wkręcam). Niezły udział w tym ma też moja rodzina, która jakby to powiedzieć, ciągle mnie dołuje, we wszystkim. Najbardziej starsze rodzeństwo, a konkretnie siostry. Sam pracuje na opłacenie studiów, sam chce sobie odłożyć na samochód itd. I tu się zaczyna problem - opłata studiów ok, ale już kupno samochodu to inna bajka.
Zaczynają sie pytania- a po co? a za co? a za co zapłacisz coś tam, paliwo itd. Że jak skończe studia to sobie jeszcze zarobie, tego typu brednie. Podobnie jest z moją dziewczyną, najlepiej wg nich żebym się z nią spotykał jak najrzadziej, tylko nie wiem z jakiego powodu? Kolejna sprawa to że dużo pracuje- jak nie mogłem na początku znaleźć pracy to było źle, a teraz jak mam robotę i cały dzień mnie nie ma to też źle. Wiem, że to wszystko jest troche chaotycznie napisane, ale nie mam już na to siły. To otoczenie mnie przygnębia, choć to moja rodzina (chodzi mi głównie o siostry). Niestety przeprowadzka w ciągu kilku następnych miesięcy nie wchodzi w grę, dopiero po wakacjach mógłbym coś wynająć. Co z tym fantem zrobić?