Od 3 lat miewam problemy z biodrem, wynikające niestety z mojego stylu życia - tryb siedzący... Wiadomo na wfach sie w coś pograło, w domu trochę gimnastyki, ale głównie tryb siedzący... Tak, wiem to moja wyłącznie wina.
Ogólnie problemy przez ten okres (czasem bardziej nasilające się czasem mniej) miałem takie:
- twarde/zbite mięśnie, nierozciągnięte (krętarze, pośladkowy i wszelakie tam się znajdujące...)
- powyższe powodowało zblokowanie stawu (?) biodrowego, nie miałem pełnego zakresu ruchu albo ciągle mi coś tam 'przeskakiwało' i strzelało... głównie prawe biodro
- do tego blokada pachwiny prawej. przy rozciąganiu czułem że lewa rozciąga się natomiast w prawej był po prostu taki punkt którego nie dało rady nawet na milimetr przekroczyć
- ponadto występowały takie 'tępe bóle' gdy długo np nie ćwiczyłem albo tylko siedziałem w szkole czy przed kompem (mijały jak zaczynałem ćwiczyć)
- do tego takie bóle jakby w brzuchu w dolnej części, badałem i to nie wyrostek a ni nic na USG nie bylo, natomiast ból występuje przy określonych skręceniach nogi podczas ćwiczeń, czuje jak mi biodro/noga? ciągnie jakiś mięsień
przez te 3lata chodziłem po ortopedach ('to od wzrostu', 'to genetycznie', 'no to zapalenie, kup sobie ibuprofen')
na zdjęciach robiłem ze dwa albo trzy wychodziło niby wszystko prawidłowo.
jedynie fizykoterapeuta zalecił mi odpowiednie ćwiczenia i o ile ćwiczyłem w różnych okresach, to jednak później przestawałem i tak w kółko. strasznie niesystematycznie... i mało tych okresów było... i to był mój życiowy błąd bo mogłem się dobrze rozciągnąć...
OD 2 TYGODNI:
- żadnego nagłego urazu nie miałem, a zaczęło mnie strasznie boleć w pachwinie, tak mi przeskakiwało że zacząłem kuleć na prawą nogę... zacząłem ćwiczyć trochę (fizykoterapeuta zalecił też zdjęcie...) niestety niewiele.
A OD 3 DNI :
- tak mnie zaczęło boleć że kulałem coraz bardziej, ból jest w 3-4 miejsca przy prawym biodrze i pachwinie, przeszywający, czuję taki ucisk i tak jakby 'nie mogło mi coś przeskoczyć'...
- na tę chwilę jak ruszę lekko nogą to mnie boli, nie mogę jej podnieść (ból z prawej strony w stawie), jak chodzę to mnie łamie w tym samym miejscu i czasem w pachwinie...
- do tego ból na wysokości krzyży po prawej stronie tylko
- próbowałem to wczoraj rozciągać - nie pomaga, a może nawet pogarsza...
i tu jestem w kropce. dawniej miałem świadomość cały czas że mogę to porozciągać i będzie dobrze. teraz nawet tego nie mogę bo jest okropny ból.
idę jutro zrobić zdjęcie całości od przodu
poza tym idę do ortopedy prywatnie (i mi pewnie da coś z NLPZ, no ale zobaczymy...)
nie mam pojęcia co robić... może jakieś specyficzne ćwiczenia typowe na biodro/krzyże/pachwine itd... czy teraz przeczekać nic nie ćwiczyć, ból jest ogromny, nie mam pojęcia.
(szukałem podobnych tematów jak coś..)
jak ktoś przebrnął przez ten cały tekst i jest w stanie mi pomóc to z góry dzięki...
nie chcę na operację :/